Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Czarna Dalia (The Black Dahlia)

02 Styczeń 2007, 16:39 
Kompozytor: Mark Isham

Dyrygent: James Shearman
Orkiestracje: Frank Bennett, Mice Watts
Partie solowe na trąbce: Mark Isham

Rok wydania: 2006
Wydawca: Silva Screen

Muzyka na płycie:
Muzyka w filmie:
Czarna Dalia (The Black Dahlia)

Odtwarzaj / Zatrzymaj

Najnowszy, długo oczekiwany film słynnego reżysera Briana de Palmy, Czarna Dalia wzbudził we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony zachwyca perfekcyjną realizacją, tym amerykańskim profesjonalizmem, przejawiającym się niemal w każdym elemencie, z drugiej - rozczarowuje kulejącym scenariuszem. Czarna Dalia jest ekranizacją powieści Jamesa Ellroy`a, powstałą z inspiracji prawdziwym wydarzeniem - do dziś nie wyjaśnionym, brutalnym morderstwem aktorki Elizabeth Short z 15. stycznia 1947. roku. Sprawa ta stała się tłem dla fabuły, koncentrującej się na dwóch policjantach, Bucky`m Bleichercie i Lee Blanchardzie, próbujących rozwikłać tajemniczą zbrodnię a także na ich kobietach, które w przeszłości znały ofiarę morderstwa. Uwypuklone zostały relacje pomiędzy głównymi bohaterami oraz powoli odkrywany spisek i korupcja w policji Los Angeles. Historia jest na pewno bardzo intrygująca, a de Palma przedstawił ją w ciekawy sposób - film ma mroczny, niesamowity klimat kina noir i wartką narrację. Niestety scenariuszowe mielizny uczyniły go nie do końca zrozumiałym. Niektóre wątki poboczne nie zostały wyjaśnione, postać Kay Lake (Scarlett Johansson) wydaje się mało wiarygodna, a całość przekombinowana. Jednak trzeba powiedzieć, że te istotne wady rekompensuje realizacja. Wrażenie robią piękne zdjęcia Vilmosa Zsigmonda, scenografia Dantego Ferretti i ta wspaniała naturalność wszystkich postaci, jaką osiąga się tylko w amerykańskich produkcjach (zwracam uwagę choćby na epizod patomorfologa). A jeśli do tego wszystkiego dodamy rewelacyjną muzykę Marka Ishama, dzieło de Palmy okazuje się zdecydowanie godne polecenia.

Moim zdaniem muzyka stanowi jeden z najmocniejszych punktów przedstawionego wyżej filmu. W dużej mierze kreuje jego tajemniczy, ciemny, ale jednocześnie zmysłowy klimat oraz nadaje mu sporego ładunku emocjonalnego. Utwory Ishama towarzyszą niemal każdej scenie, doskonale je ilustrując, przy czym należy powiedzieć, że nie są dźwiękowym odpowiednikiem tego, co dzieje się na ekranie. Nawet muzyka akcji zachowuje swoją odrębność. I w tym tkwi mistrzostwo kompozycji twórcy Autostopowicza.

Klimat Ameryki lat 40., gdzie toczy się akcja Czarnej Dalii, Mark Isham oddał utworami utrzymanymi w jazzowym stylu. Duża część partytury przesiąknięta jest melancholijnymi, stonowanymi frazami, opartymi na zmysłowej *harmonice, charakterystycznymi dla tzw. cool jazzu, który wykształcił się właśnie w połowie dwudziestego stulecia. Chyba żaden inny kompozytor nie mógł stworzyć lepszej oprawy dźwiękowej do filmu de Palmy. Isham bowiem, oprócz tego, że jest świetnym kompozytorem muzyki filmowej, z powodzeniem realizuje się jako trębacz jazzowy, często oscylujący wokół popu (podobnie jak Chris Botti). Artysta w nagraniu Czarnej Dalii wykonał zresztą piękne partie solowe, stanowiące najbardziej charakterystyczny element tej kompozycji. Nadają one utworom nutki ekscytującego erotyzmu, ale także smutku i nostalgii. Przywodzą trochę na myśl nieśmiertelne sola Milesa Davisa (współtwórcy cool jazzu) w słynnym standardzie Round Midnight Theloniousa Monka, choć, niczego Ishamowi nie ujmując, daleko im do niesamowitości legendarnego króla trąbki.

Nieprzeciętne wykonawstwo artysty słyszalne jest zwłaszcza w tych utworach, w których jego instrument wiedzie prym. Mnie szczególnie urzekły dwa - The Two Of Us i No Other Way. Ten pierwszy rozpoczynają intrygujące akordy kwintetu smyczkowego, grającego artykulacją *tremolo oraz wibrafonu, który wpływa na subtelność brzmienia. Na taką podstawę nakładają się tajemnicze frazy delikatnego fortepianu, zbudowane krótkimi, wyrazistymi motywami. Tworzą one zmysłową aurę i jednocześnie czynią muzykę bardziej płynną. Myśl fortepianu po kilkunastu sekundach przejmuje trąbka, która wnosi nieco więcej pewności, czy, powiedziałbym, bardziej osobistych emocji. Isham mistrzowsko prowadzi frazę i panuje nad dźwiękiem, subtelnie dozując odpowiednie odcienie. W połowie utworu potęguje się dramatyzm, a to za sprawą ciemniejszych współbrzmień smyczków, które przy stopniowym zwiększaniu dynamiki wprowadzają do żywszego zakończenia. Motorykę nadają w nim pulsujące instrumenty dęte drewniane i blaszane (perfekcyjne zgranie!), a nakłada się na nie ostatnia, nieco bardziej chropowata melodia trąbki. Cudo! Z kolei No Other Way kreuje bardziej melancholijny, a nawet smutny nastrój, ale również wnosi nadzieję. Wszystko to przejawia się szerokimi frazami trąbki, opartymi na przepełnionej skrytym bólem harmonii smyczków. Wspomniane uczucie nadziei odczuwalne jest na końcu każdej długiej frazy, którą zwieńcza akord stwarzający bardzo poruszające napięcie, czy raczej zawieszenie. Swoistej przestrzeni dodają delikatne dźwięki *waltorni, inteligentnie ukryte na drugim planie. Podobne emocje, jak w opisanych dwóch utworach odnajdziemy jeszcze w Madeline albo Dwight and Kay z porywającą, mocną kulminacją, rozpisaną na większy skład.

W Czarnej Dalii sporo jest również utworów, które łączą jazzową lirykę z niepokojącym, tajemniczym materiałem ilustracyjnym, a nawet akcją. Przykładem niech będzie choćby Mr. Fire Versus Mr. Ice, charakteryzujący się zarówno zmysłowością i melancholią, jak i surowym dynamizmem, przejawiającym się w *synkopowanych rytmach ksylofonu i twardo brzmiących kotłów. W ogóle należy powiedzieć, że głównym czynnikiem budującym napięcie w mocniejszych utworach ilustracyjnych jest właśnie rytmika. Słyszymy drobne, krótko artykułowane motywy smyczków i instrumentów dętych blaszanych, stwarzające napięcie flażolety, ostre wejścia kotłów, tomów i grzechotek, czy nawet tajemniczy, jazzowy ride. Wszystko to znajdziemy na przykład w świetnym At Norton And Coliseum. Ale chyba najciekawiej wypada otwierający album The Black Dahlia - The Zoot Suit Riots, ilustrujący kapitalną scenę bijatyki na ulicach Los Angeles. Chaos został tu oddany poprzez dwu-nutowe motywy dętych blaszanych i smyczków na słabe części taktu, mocna, rozbudowana perkusja oraz mało melodyjne frazy trąbki, które jakby ogarniają całościowo skomplikowany rytmicznie i bogate instrumentalnie schematy. Niestety nie wszystkie tego typu utwory są atrakcyjne w oderwaniu od obrazu. Ishamowi nie zawsze udało się wykreować na tyle duże napięcie, żeby było odczuwalne również na płycie. Stąd niższa ocena.

Według mnie Czarną Dalię należy zaliczyć do najciekawszych dokonań Marka Ishama. Muzyka ta doskonale współgra z obrazem, jednocześnie zachowując autonomiczność, dzięki czemu znakomicie prezentuje się na płycie. Posiada niezwykły klimat i bogactwo emocjonalne, na co niemały wpływ miało również perfekcyjne wykonanie, zarówno kompozytora-solisty, jak i całego zespołu. Jeden z najlepszych soundtracków 2006. roku, jeśli nie najlepszy. Polecam!

Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:
Wczytywanie ...


Lista utworów:

1. The Zoot Suit Riots - 02:14
2. At Norton And Coliseum - 04:06
3. The Dahlia - 03:08
4. The Two Of Us - 03:36
5. Mr. Fire Versus Mr. Ice - 03:15
6. Madeline - 03:05
7. Dwight And Kay - 03:11
8. Hollywoodland - 02:53
9. Red Arrow Inn - 01:35
10. Men Who Feed On Others - 04:24
11. Super Cops - 02:00
12. Death At The Olympic - 03:32
13. No Other Way - 02:06
14. Betty Short - 02:16
15. Nothing Stays Buried Forever - 06:26

Razem: 47:47

Komentarze czytelników:

MaciekG.:

Moja ocena:

Naprawdę rewelacyjny score, nic dodać nic ująć. Polecam.

Kuba:

Moja ocena:

Isham już Reporterem udowodnił że w filmach, których akcja rozgrywa się w latach 20 / 30 / 40 / 50, jego muzyka brzmi najlepiej. Dalia po ródle to najlepszy OST roku. Wspaniała temnatycznie, bogata emocjonalnie i perfekcyjna technicznie. Brawo.

rafalski:

Moja ocena:

Rewelacyjny score, chyba najlepsza płyta zeszłego roku.

Neimoidian:

Moja ocena:

Dla mnie z kolei to najlepszy score 2006 od czasu "Da Vinci Code". Wspaniały klimat, perfekcyjne aranżacje i wykonanie. Nigdy nie reagowałem entuzjastycznie na nazwisko Isham, ale chyba zacznę i bardziej zainteresuję się twórczością tego kompozytora. Jeśli ktoś lubi klimaty a la "Chinatown", to będzie zachwycony.

Mefisto:

Moja ocena:

Ja takze dolacze sie do pochwal - genialny score, choc z ostateczna ocena wstrzymam sie do obejrzenia filmu.


  Do tej recenzji jest jeszcze 1 komentarz -> Pokaż wszystkie