Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Piękny umysł (A Beautiful Mind)

02 Czerwiec 2006, 21:15 
Kompozytor: James Horner

Rok wydania: 2001
Wydawca: Decca Records

Muzyka na płycie:
Piękny umysł (A Beautiful Mind)

Ta muzyka była nominowana do Oscara
Ileż zaskoczenia było podczas gali Oscarów za rok 2001, kiedy to monumentalny Władca Pierścieni we wszystkich najważniejszych kategoriach przegrał z nowym filmem uznanego reżysera Rona Howarda, Pięknym umysłem. Personalnie uważam, iż obraz ten znacząco przeceniono (choć zapalonym entuzjastą adaptacji Jacksona również nie jestem), statuetka należała się oprócz Jennifer Connelly właściwie tylko Russellowi Crowe, którego kreacja dotkniętego schizofrenią noblisty Johna Nasha była istotnie wielka. W gronie nominowanych znalazł się również wieloletni przyjaciel Howarda - na dzień dzisiejszy nie współpracujący jednak z reżyserem - James Horner. Kompozytor, będący od dłuższego czasu w dołku artystycznym, zdołał w końcu zwrócić na siebie uwagę, choć także i jego praca w moim mniemanu została przez krytykę przyjęta z nadmiernym entuzjazmem. Co zadecydowało o sukcesie Hornera, to przede wszystkim, a może wyłącznie funkcjonalność. Sama jednak nie zapewniła statuetki kompozytorowi, rywalizacja bowiem zdominowana została przez dwóch gigantów: A.I. oraz The Fellowship of the Ring. I słusznie.

Otóż A Beautiful Mind to, co dość zaskakujące jak na Hornera, muzyka funkcjonująca niemal wyłącznie w połączeniu z obrazem. Wielu zaskoczyć może ta opinia, gdyż album odniósł wśród fanów przyzwoity sukces, a partytura ta do dziś uznawana jest za jeden z mocniejszych punktów w karierze kompozytora. Na wyrost. W postaci albumowej prezentuje się dość rozczarowująco, czego dowodem może być fakt, iż wydłużony do granic możliwości, pełen kopii The Perfect Storm jako płyta jest o wiele bardziej ekscytujący. I nie chodzi tu o relację akcja-liryka-underscore, bo akcja, której w A Beautiful Mind właściwie nie ma, w "Gniewie oceanu" była czynnikiem najbardziej męczącym słuchacza. Nie dopatrywałbym się zatem wady "Pięknego umysłu" w lirycznym nastroju. Pierwszym problemem jest brak zróżnicowania niejako w obrębie tegoż klimatu. Powolny romantyczny temat główny (główny, ponieważ w narracji odgrywa o wiele większą rolę niż kojarzony z filmem "temat geniuszu") rozwija się zbyt długo, powraca zbyt często, przypisany zostaje zbyt wielu scenom, by oprócz utrzymania ciągłości muzycznej, nadać poszczególnym wydarzeniom indywidualne brzmienie. Ten sam temat jest powodem olbrzymiego przedramatyzowania kompozycji, wady niedostrzegalnej tak wyraźnie w połączeniu z obrazem, ale rujnującej album. Przedramatyzowana jest tematyka, przedramatyzowany jest underscore. Długość wydania obnaża zaskakujący jak na Hornera brak wyczucia, brak równowagi pomiędzy muzyką mocno nacechowaną emocjonalnie, a muzyką mającą pełnić zwykłe tło. A kompozytor przecież potrafi. Braveheart jest najlepszym tego przykładem - ścieżką, gdzie linia dramatyczna została perfekcyjnie wyważona, gdzie żaden dźwięk nie niesie ze sobą nadmiaru emocji, gdzie nie ma uczucia przesytu. W przypadku Pięknego Umysłu Horner popada w zgubny dla artysty przerost formy nad treścią.

W połączeniu z obrazem natomiast ścieżka sprawdza się bardzo dobrze, ba, momentami wręcz zachwyca. Horner w przebłysku inspiracji zaadaptował (cóż za paradoks) temat przewodni z Bicentennial Mana do funkcji tematu geniuszu, tematu który w wielkim stylu otwiera film, nabierając fantastycznego rozpędu i prowadząc ku wielkiej orkiestralnej kulminacji, i z równie imponującym efektem ilustruje scenę stworzenia przez Nasha jego słynnej teorii. Przepiękny wokal młodziutkiej podówczas Charlotte Church, entuzjastyczne partie fortepianowe, znakomicie wkomponowane aerofony oraz idiofony, wespół z pociągającą melodią tworzą rzeczywiście wzorowe wprowadzenie do historii, a *dynamika całej sekwencji to bardzo trafna pod względem tempa imitacja - tu zastosuję pewien skrót myślowy - procesu twórczego. Inteligentnie również Horner ilustruje jedną z nielicznych scen pościgów - The Car Chase - gdzie zamiast właściwej muzyki akcji wykorzystany zostaje jakby somnambuliczny w wyrazie mroczny temat schizofrenii. Kompozytor kreuje w utworze hipnotyczną atmosferę snu, nierzeczywistości, co i w filmie, i na albumie wypada wyśmienicie.

Dużą zaletą partytury jest dość rzadka w owym okresie twórczości Hornera oryginalność, w którym to aspekcie Piękny umysł o klasę prześciga Gniew oceanu czy Wroga u bram. Brak tu co prawda nowatorstwa, zmiany stylu, kopie to ewidentnie temat geniuszu i wykorzystany raz (ale za to wiernie) jeden z pobocznych tematów z The Perfect Storm, nie uświadczymy natomiast nieszczęsnego czteronutowca, co natychmiastowo stawia ścieżkę na uprzywilejowanej pozycji wśród dokonań kompozytora. Bardzo przyjemną i ładną piosenką, opartą na temacie przewodnim jest All Love Can Be, w wykonaniu Charlotte Church, będąca trafnie wybranym, pełniącym funkcję budzika przerywnikiem. Końcówka płyty (The Prize of One`s Life... The Prize of One`s Mind) bowiem męczy już niezmiernie, gdy po raz kolejny zaprezentowane zostają rozwklekłe frazy głównych motywów, a warstwa dramatyczna staje się cokolwiek przesadzona. Muszę niestety przyłączyć się po raz kolejny do chóru krytyków wydań Hornera, bowiem ponad 70-minutowa płyta to zabieg fatalny i kompletnie niepotrzebny, zwłaszcza przy partyturze tak jednorodnej brzmieniowo. Zarówno kompozytor z nachalnym dramatyzmem muzycznym, jak i wydawca ponoszą identyczną winę za wszystkie wady albumu. 40-minutowa prezentacja muzyki, eksponująca wyłącznie najważniejsze wątki, otrzymałaby zapewne cztery gwiazdki. Z powodu niekompetencji autorów, ocena musi drastycznie spaść. I choć zdaję sobie sprawę, iż wielu osobom płyta ta przypadła do gustu, ze swojej strony nie polecam jej, bo dla kilku minut ilustracyjnego ideału taniej będzie obejrzeć film, zachwycając się po raz kolejny jednymi z najlepszych Main Titles Hornera.

Recenzja gościnna, pochodzi z prywatnej strony autora: Dyrwin`s OSTs *piano

Recenzję napisał(a): Marek Łach   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:


Lista utworów:

1. A Kaleidoscope of Mathematics - 4:55
2. Playing a Game of "GO!" - 3:34
3. Looking for the Next Great Idea - 3:02
4. Creating "Governing Dynamics" - 2:33
5. Cracking the Russian Codes - 3:22
6. Nash Descends into Parcher`s World - 4:39
7. First Drop-Off, First Kiss - 5:15
8. The Car Chase - 2:24
9. Alicia Discovers Nash`s Dark World - 8:29
10. Real or Imagined? - 5:47
11. Of One Heart, Of One Mind - 6:21
12. Saying Goodbye to Those You So Love - 6:43
13. Teaching Mathematics Again - 3:16
14. The Prize of One`s Life... The Prize of One`s Mind - 3:02
15. All Love Can Be - Charlotte Church song - 3:17
16. Closing Credits - 4:48

Razem: 74:31

Dyrygent: James Horner
Orkiestracje: James Horner, Randy Kerber
Partie solo - wokal: Charlotte Church

Komentarze czytelników:

Zuczek:

Moja ocena:

Zgadzam sie z ta recenzja w 100%

Rafalski:

Moja ocena:

A ja bardzo lubie tą płytę. Rewelacyjne main titles choć zerżnięte z Bicentennial man". Wyborna piosenka na koniec. Horner na poziomie.

Adrian:

Moja ocena:

Myślę że gdyby oceniać samą "formę" muzyki i jej oryginalność to partytura Hornera zasługuje zdecydowanie na więcej niż 3 gwiazdki. Wspomniany z resztą w recenzji klimat jaki udało się kompozytorowi uzyskać jest niepowtazalny, no i lepszej muzyki ilustrującej chorobę psychiczną oraz genialny, pracujący mózg film otrzymać nie mógł. Main Title, owszem zapożyczony ale jakże trafnie =] No i wydaje mi się iż Horner właściwie zaryzykował tą muzyką. Zaryzykował jej słuchalność w imię oryginalności. Przecież temat miłosny nie jest wcale typowy ani dla Hornera ani dla żadnego kompozytora, wpisuje się w swoistą dziwaczność tej muzyki. Nominacja do Oscara słuszna, a to iż na niej się skończyło też słuszne ;]. No a długość albumu to już inna kwestia ...

Mefisto:

Moja ocena:

Mi też się ta płyta podoba. Zero nowości czy rewelacji, ale słucha się przyjemnie.

Freepi:

Moja ocena:

A ja się zgadzam raczej z recenzentem. Dla mnie w tej muzyce nie ma nic ciekawego poza tematem (mówię o niej jako soundtracku, nie muzyce ilustracyjnej, bowiem w filmie prezentuje się dobrze).


  Do tej recenzji jest jeszcze 16 komentarzy -> Pokaż wszystkie