Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Wróg u bram (Enemy at the Gates)

18 Luty 2003, 12:48 
Kompozytor: James Horner

Rok wydania: 2001
Wydawca: Sony Classical

Muzyka na płycie:
Wróg u bram (Enemy at the Gates)

O tym soundtracku krążą rozmaite opinie. Jedni twierdzą, że jest to powrót Hornera w wielkim stylu, inni, że to najbardziej leniwy kompozytor. Ja zgadzam się z tą drugą opinią i to całkowicie. Słuchając Wroga u bram ma się wrażenie, że jest to lekcja historii muzyki filmowej. Można tu usłyszeć mnóstwo wcześniejszych tematów Hornera, ale znajdzie się kilka napisanych przez innych kompozytorów.

Powiem wprost, jako reżyser tego filmu, natychmiast odrzuciłbym ten soundtrack, a przynajmniej jego ogromną część. Niedopuszczalne jest aby kompozytor tej rangi w takim stopniu wykorzystywał swoje poprzednie kompozycje. Horner całymi partiami czerpie z Willow`a, wykorzystuje nostalgiczny motyw z Braveheart, znajdzie się też coś z Apollo 13 czy Glory. A na koniec motyw z Listy Schindlera napisany przez Johna Williamsa. Myślę, że znalazło by się tego więcej gdyby się dobrze przysłuchać, bo jeszcze kilka motywów wydawało mi się dziwnie znajomych.

Zaledwie niewielka część tej płyty to naprawdę dobra muzyka. Rosyjsko brzmiące chóry, to bardzo dobry motyw, który Horner powinien tu szerzej rozwinąć. Poza tym zdarzają mu się przebłyski, ale wszystko to zostaje przyćmione przez często powtarzający się motywy z Willow`a.

Nawet długość tego nagrania, 76 minut, nie jest w stanie go uratować. Horner nie stworzył tu motywu przewodniego, przez co zdaje się łąpać każdej niemal ciekawszej nuty, a to z kolei daje efekt niezbyt dobrego zlepku mnóstwa kiepskich tematów. Poza tym dominują tu instrumenty perkusyjne. Chwilami tak monotonnie wybijające jeden rytm, że staje się to nie do zniesienia.

Na koniec, chcę tylko zaznaczyć, że nie jestem przeciwnikiem Jamesa Hornera. Mam kilka jego wcześniejszych soundtracków i słucham ich dość często. Niestety tej płyty nie polecam, chyba, że jesteś fanatycznym wielbicielem twórczości tego kompozytora.

Recenzję napisał(a): Łukasz Remiś   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1. The River Crossing To Stalingrad - 15:14
2. The Hunter Becomes the Hunted - 5:54
3. Vassili`s Fame Spreads - 3:40
4. Koulikov - 5:14
5. The Dream - 2:36
6. Bitter News - 2:38
7. The Tractor Factory - 6:44
8. A Sniper`s War - 3:26
9. Sacha`s Risk - 5:38
10. Betrayal - 11:29
11. Danilov`s Confession - 7:13
12. Tania - 6:54

Razem: 76:40

Komentarze czytelników:

Marcin:

Moja ocena:

Często zastanawiam się i zadaje sobie pytanie dlaczego właśnie James Horner jest moim ulubionym kompozytorem. Przecież na świecie żyje tylu wspaniałych muzyków. Ile to już Oskarów ma na swoim koncie John Williams. Któż z nas nie zna choć kilku budzących podziw partytur tegoż artysty. Mam tu na myśli "Gwiezdne Wojny" czy "Poszukiwaczy Zaginionej Arki", dwa bardzo popularne soundtracki. Muszę się przyznać, że żadnej z wymienionych wyżej pozycji nie posiadam w swojej kolekcji. Wszędzie tylko Horner i Horner. Gdzieś tam na dnie znajdą się jeszcze jakieś płyty Hansa Zimmera czy Howarda Shorea, ale historia tych krążków definitywnie się zakończyła, stała się epizodem. Ostatnio w moim zbiorze soundtracków pojawiło się kolejne dzieło autorstwa pana Jamesa "Enemy At The Gates". Kiedy kupowałem tę płyte nie zdawałem sobie sprawy z faktu iż jest to jedna z najlepszych prac w dorobku artysty. (Oczywiście to tylko takie moje subiektywne odczucie. Jako, że darze pana Hornera szczególnym sentymentem moje recenzje mogą się nieco różnić od recenzji innych soundtrackomaniaków). Już po pierwszym przesłuchaniu płyta wywarła na mnie bardzo duże wrażenie. Byłem wręcz oszołomiony i przez kilka godzin nie mogłem się otrząsnąć. Pewnie zastanawiacie się, co spowodowało u mnie taki stan. Wydaje mi się, że przyczyną tego jest dość duża dynamika soundtracku. Na ścieżce znajduje się bowiem kilka mocnych kawałków silnie działających na wyobraźnię. Takimi momentami Horner częstuje nas w nie jednym utworze. Na uwagę zasługuje "The Hunter Becomes The Hunted". Ta kompozycja szczególnie utkwiła mi w pamięci ze względu na jej bardzo dynamiczne zakończenie. Artysta stopniowo wprowadza nas w klimat grozy jakby potęgując siłę w działaniu. Do tego jeszcze wspaniale wkomponowane w tło werble, których uderzenia z każdą chwilą stają się coraz mocniejsze. Za inny powodów mojego zachwytu tym soundtrackiem uważam fakt, iż płyta ta jest jakby kłębkiem "nieziemskich melodyjek", które często przeszywają umysł na wskroś. Na ogół są to gwałtowne momenty, których słuchacz nie spodziewa się w danej sytuacji. Jest też kilka bardzo przytłaczających kawałków, tak jak w "Betrayal" czy "Bitter News". Początek płyty jest bardzo spokojny. Sprawia wrażenie budzącej się do życia "uśpionej krainy". Takiej szarej, zamglonej krainy. Po chwili jednak sytuacja ulega gwałtownej zmianie. Gdzieś z głębi głośników wyłaniają się werble i słychać dźwięki trąbki. Ta melodia jest jakby jednym z głównych motywów na ścieżce i na pewno nie jest obca fanom muzyki Jamesa. Jeśli ktoś słyszał soundtrack z filmu "Willow" znajdzie tu duże podobieństwo.Zastanawiam się czy tę melodię w ogóle można nazwać motywem. Według mnie jest ona jak gdyby elementem "dekoracji", który doskonale współgra z resztą instrumentów. Później słychać kolejny temat. Co niektórzy będą go kojarzyć z tym z "Listy Schindlera" ponieważ oba te motywy posiadają wiele wspólnych cech. Osobiście uważam, że nie jest to zbyt oryginalna kompozycja. Jej "urywki" można usłyszeć na płycie "Apollo 13" czy "Titanic". Mówiąc jednym słowem "zlepek elementów przeszłości". Pierwszy utwór "The River Crossing To Stalingrad" ma bardzo specyficzną budowę. Wydaje się być opowiadaniem z pełnym wstępem, głębokim rozwinięciem i cichym zakończeniem, przypominającym początek. Na szczególną uwagę zasługują tu chóry, które w pewnym sensie przybliżają nam obraz wojny. W utworze "Vassilis Fame Spreads" są one bardziej słyszalne i tworzą odrębną partyturę. W "Betrayal" i "Sachas Risk" partie chóralne brzmią bardzo podobnie do pewnego elementu kompozycji, który został już wykorzystany w "Back To Titanic". Mamy więc kolejny "przerobiony" temat, który mimo wszystko doskonale się prezentuje. Płyta trwa ponad siedemdziesiąt minut. Myśle, że jest to zaletą tego soundtracku chociaż niekiedy możemy czuć się zmęczeni nadmierną powtarzalnością głównego motywu, zwłaszcza w "Betrayal". Największym mankamentem jest oczywiście nieoryginalność tematów przewodnich. Oprócz tej wady nie udało mi się znaleźć innych, bardziej znaczących usterek. Płytę polecam wszystkim sympatykom muzyki filmowej. Oczywiście dla fanów Hornera jest to pozycja obowiązkowa!

dae:

Moja ocena:

Pan Łukasz znowu nadgorliwy! ;) Chcę powiedzieć, że "Enemy at the gates" to pierwszy soundtrack Jamesa Hornera, który po pierwszym przesłuchaniu wydał mi się nijaki i momentami wręcz denny. Oczywiście po kilkakrotnym przesłuchaniu pewne rzeczy się przełyka, a cała płyta staje się w moich uszach lepsza... Jednakże nie wracam do niej tak często, jak chociażby do "Titanica", "The Perfect Storm", czy ostatnio do wspaniałej muzyki z "Iris". Rzeczywiście nie jest to muzyka oryginalna, tematy powtarzają się i momentami niemiłosiernie ciągną, a cały album wydaje się w obliczu tej lekkiej schematyczności za długi. Zagorzałym miłośnikom kompozycji Hornera z pewnością się spodoba. Mamy tu muzykę jak zwykle bogatą emocjonalnie, jest też związek z obrazem w postaci lekko rosyjskich klimatów. Nie jest to osiągnięcie Hornera, ale po prostu miła płyta, choć polecałbym ją przede wszystkim miłośnikom pana Jamesa. Reszcie polecałbym zastanowienie. Lekko przyciężka i momentami oporna, ale w końcu hornerowska... ;)

Al-karnak:

Moja ocena:
bez oceny

Wed*ug mnie Horner z partytury na partytur* upada coraz ni*ej. O ile "Gniew oceanu" ujdzie w t*oku to ju* inne kompozycje tego artysty na przestrzeni kilku ostatnich lat po prostu s* denne. Ci*gle powielane motywy, ten sam styl grania. Te i inne argumenty pokazuj*, *e kompozytor si* ju* "wypali*". No nic. Niczym ju* mnie nie zaskoczy ten kompozytor

Caparso:

Moja ocena:

Naprawdę zaczynam wątpić czy Horner skomponje jeszcze kiedyś dzieło na miarę "Bravehearta" czy "Titanica".Score do "Enemy at the Gates" nie jest zły aczkolwiek najbardziej brakuje w nim głównego tematu.Oczywiście nie brakuje tutaj plagiatów.Dlaczego Horner nie potrafi tworzyć zawsze czegoś nowego,oryginalnego,niewtórnego(jak chociażby Williams czy James Newton Howard)?!Dlaczego ostatnio(przez blisko 10 lat)daje nam kawałki przeciętnej muzyki(przykładowo Windtalkers,Enemy at the Gates,Troy,Cena Honoru)?!Co się z nim stało?Czyżby się zblazował?Mam nadzieję,że nie i jeszcze kiedyś eksploduje jakimś wspaniałym scorem na miarę "Bravehearta" lub jeszcze lepszym.Podsumuwując "Wróg u Bram"to niestety kolejny przeciętny score Hornera ale ma swoje ciekawe momenty. P.S.Najbardziej zdenerwowała mnie podczas oglądania filmu jedna z pierwszych scen,a właściwie to podkład muzyczny mnie zdenerwował,kiedy to Rosjanie biegną przez Czerwony Plac.Scena ta przedstawia poświęcenie,walkę o ojczyznę,heroizm rosjan walczących o swój kraj.Możliwoście są tutaj dwie: -Albo pozostawić moment bez muzyki -Albo skomponować coś tak pięknego,refleksyjnego,coś co wyciskałoby z oczu łzy A tymczasem usłyszałem w tle kiczowaty kawałek,zlepkę różnych tematów Hornera,poplątane dzwięki,wogóle nie rozumiem tego utworu.Zdawało mi się z początku,że Horner improwizował. Kompletnie nie rozumiem Jamesa,jak można było spaskudzić tak poruszającą scenę...ehh...bez komentarza...

Caparso:

Moja ocena:

Zapomniałem dodać,że wystawiłem ocenę 2,5 przede wszystkim za wtórność,brak pięknego tematu, i za pierwszą scenę na Placu Czerwonym.Ogólnie jednak soundtrack zasługuje na 3/3+.


  Do tej recenzji jest jeszcze 9 komentarzy -> Pokaż wszystkie