Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Kopalnie króla Salomona (King Solomon`s Mines)

15 Wrzesień 2003, 11:03 
Kompozytor: Jerry Goldsmith

Rok wydania: 1985/1991
Wydawca: Intrada Records

Muzyka na płycie:
Kopalnie króla Salomona (King Solomon`s Mines)

SATYSFAKCJA GWARANTOWANA - nagroda Soundtracks.plW latach 1975-1985 dwa najwięksi giganci muzyki filmowej - John Williams i Jerry Goldsmith - prowadzili nieoficjalnie i bez żadnych złych skojarzeń, pewien rodzaj zdrowej rywalizacji. I tak w 1975 roku John Williams pisze muzykę do filmu o rekinie (czytaj: morskim potworze) Jaws, zaś cztery lata później Jerry Goldsmith startuje ze swoim filmem o "złej" naturze The Swarm, czyli o małych, latających potworach. W 1978 roku Williams ma w dorobku film o superbohaterze Superman, zaś w 1984 roku Goldsmith ma superbohaterkę - Supergirl. No i najważniejsze. W 1981 roku John Williams tworzy muzykę do przygodowego obrazu Raiders of the Lost Ark, zaś rok później Jerry Goldsmith oprawia swoją muzyką swojego Indiana Jonesa King Solomon`s Mines. I tu można pokusić się o pewną uwagę. Gdyby John Williams nie zaangażował się w Indianę Jonesa, to na pewno uczyniłby to Jerry Goldsmith. Jaka to byłaby muzyka? Myślę, że najlepszą próbką takiej zamiany jest właśnie King Solomon`s Mines.

Goldsmithowska wersja Indiana Jones March, czyli Allan Quatermain March nie jest co prawda tak dobra jak Williamsowska, ale doskonale się sprawdza jako heroiczny motyw głównego bohatera. Main Title jest bardzo triumfalny, wzniosły, zaaranżowany oczywiście w stylu dynamicznego marszu. Podzielony on jest jakby na dwie części. Jedną stanowią fanfary na sekcję dętą, a drugą typowy marsz z werblami i rytmiczną sekcją smyczkową. Opinie odnośnie tematu głównego są różne, ale mnie on się bardzo podoba. Na albumie jest on obecny niemal bez przerwy. Mamy go tutaj w różnych odmianach, w różnym tempie i w różnej orkiestracji.

Na soundtracku są jeszcze obecne dwa inne tematy wiodące. Pierwszym jest nostalgiczny, bardzo miły dla ucha, wręcz kojący motyw romantyczny. Instrumenty prowadzące to flet i spokojna *sekcja smyczkowa. W pełnej krasie mamy go w Good Morning i Upside Down People.

Trzeci temat to motyw "ciemnego" charakteru. Tak u Williamsa, jak i u Goldsmitha tym typem jest oczywiście Niemiec. Ogólnie określa się go jako Nazis Theme, choć chyba nasz sąsiad zza Odry grający w Kopalniach Króla Salomona nie był nazistą. To chyba nie te czasy. Ale załóżmy, że był lub przynajmniej miał faszyzujące poglądy. I tutaj jest pewna różnica. U Williamsa Niemiec był jak najbardziej poważny i serio, u Goldsmitha zaś Niemiec to kupa chodzącego nieszczęścia. Słynny był jego cytat: "Widziałeś kiedyś uciekającego oficera niemieckiego?", "Nie!", "No to zaraz zobaczysz!". Dlatego też motyw "niemiecki" u Jerry`ego jest parodystyczny, żartobliwy. W tym celu Goldsmith posłużył się fragmentem Richarda Wagnera Ride of the Valkyries w niby poważnie brzmiących fanfarach na sekcje dętą. Z tego co pamiętam od Łukasza, także Morricone posłużył się tym motywem w skrzywionej nieco wersji w jednym ze swoich westernów. Nazis Theme będzie obecny na płycie dosyć często, zawsze gdy pojawia się "czarny typ", choć zawsze na krótko - np. Have A Cigar, Pain i Forced Flight.

King Solomon`s Mines to prawdziwa kopalnia typowej dla Goldsmitha akcji, w typowej dla niego orkiestracji. Ona tu dominuje. Zresztą grająca tu The Hungarian State Opera Orchestra z Budapesztu spisała się na medal. To bez wątpienia najlepsza część partytury. No Sale, Have A Cigar, Under The Train, Dancing Shots i Forced Flight to kilka tylko przykładów. Słuchając ich nie tylko doświadczamy kolejnych odmian tematu wiodącego, ale na myśl przychodzi nam brzmienie *"action score" z takich klasyków, jak The Swarm, czy Capricorn One. Na szczególne wyróżnienie zasługuje suita na koniec No Diamonds stanowiąca dynamiczny pokaz tematu głównego z motywem romantycznym w środku aż do finalnego Allan Quatermain March.

King Solomon`s Mines niesie ze sobą nie tylko świetny temat przewodni, ale też całe mnóstwo niezwykle melodyjnej i perfekcyjnie zaaranżowanej muzyki akcji. Może i ten soundtrack nie będzie przez wszystkich uważany za klasyczny w dorobku kompozytora, ale chyba nikt nie odmówi, że spędził bardzo miłą godzinę słuchając Goldsmithowskiej wersji Indiana Jones. Dla mnie to jeden z najlepszych soundtracków akcji w karierze Jerry`ego. Ocena "cztery gwiazdki" jest w pełni zasłużona. *aria *action score

Recenzję napisał(a): Szymon Jagodziński   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1. Main Title - 3:26
2. Welcoming Committee - 0:48
3. No Sale - 3:22
4. The Mummy - 1:10
5. Have A Cigar - 3:24
6. Good Morning - 2:23
7. Under The Train - 2:57
8. Dancing Shots - 3:25
9. Pain - 2:54
10. Forced Flight - 5:05
11. The Chieftain - 0:58
12. Pot Luck - 3:30
13. Upside Down People - 4:44
14. The Crocodiles - 2:56
15. The Mines - 1:20
16. The Ritual: Low Bridge - 9:02
17. Falling Rocks - 4:05
18. No Diamonds - 4:07

Razem: 60:09

Komentarze czytelników:

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Długo czekałem na recenzję tego albumu... Szymon ją napisał a ja spieszę do długiego komentarza :)) Warto na początku wspomnieć że film z Richard`em Chamberline`m (wystąpił w takich mega hitach jak : "Ptaki Ciernistych Krzewów" , "Tożsamość Bournea" - pierwsza i najlepsza wersja , "Rój" , "Płonący Wieżowiec") i młodziutką Sharon Stone (tej Pani przedstawiać bliżej nie trzeba :P) to trzeci film w historii kina zatytułowany "Kopalnie Króla Salomona". Scenariusz wszystkich trzech obrazów powstał na motywie powieści przygodowej pisarza H. Rider`a Haggard`a pod tym samym tytułem. Poprzednie dwa filmy nakręcono kolejno w 1937 roku (reżyserem był Robert Stevenson, a w rolach głównych wystąpili Cedric Hartwicke oraz Anna Lee) oraz w 1950 roku (reżyserami byli Compton Bennett i Andrew Morton, a w rolach głównych wystąpili Deborah Kerr i Stewart Granger). Kolejną ciekawostką jest fakt że do tych dwóch filmów z 1937 i 1950 roku muzykę skomponował ten sam kompozytor - Mischa Spoliansky. Z tych trzech ekranizacji powieści Haggard`a widziałem tą z 1950 roku oraz oczywiście tą z Richard`em Chamberline`m i Sharon Stone. Wersja z 1985 roku jest zdecydowanie najlepsza... I ma też najlepszą muzykę! Jerry Goldsmith spisał się tu po prostu fantastycznie! Dla mnie ten soundtrack (wydany w wersji rozszerzonej w 1991 roku) to jedno z największych dzieł w dorobku Goldsmith`a Seniora. Na tej płycie możemy zapoczątkować powolnego "powstawania" typowego action-scorowego Jerry`ego jakiego znamy dziś. Temat przewodni cudowny - słyszał go każdy choć nie wszyscy na pierwszy rzut oka go kojarzą. Niesamowite fanfary w połączeniu z grzechotkami i smyczkami. Brzmi on może troszkę "łiliamsowsko" ale i tak jest ekstra :P Utwór "Upside Down People" jest według mnie chyba najbardziej nastrojowym utworem na tej płycie. Przepiękna gra sekcji smyczkowej wprawi w przepiękny nastrój wszystkich alkontentów, pomimo że pod koniec tego utoru tempo zmienia się na szybsze. Natomiast największego "pałera" słyszymy według mnie w jednym z najdłuższych utworów tej płyty - "Forced Flight". Jest to typowy action score z moimi ulubionymi wojskowymi werblami w tle muzyki :) "Kopalnie Króla Salomona" Goldsmith`a Seniora stawiam razem z "Duchem" , "Rojem" , "Omenem" , pierwszą "Planetą Małp" i "Rambo 1" na jednej szali (wszystkie na pierwszym miejscu oczywiście) w kategorii soundtracków pana Jerry`ego z lat 1970 do 1990. Naprawdę dzieło jakich mało. Nie wspomnę już że sam film koniecznie (!) trzeba zobaczyć. Doskonała reżyseria pana J. Lee Thompson`a (reżyser takich filmów jak : "Działa Navarony" , "Przylądek Strachu" , filmy o "Planecie Małp" oraz "Życzenie Śmierci 4"), akcja i gra aktorska w połączeniu z przepiękną scenografią Luciano Spadoni`ego (scenografię tworzył również do takich filmów jak "Delta Force" oraz "Złoto Południa") zasługują na największe uznanie. A i muzyka to majstersztyk... Ja stawiam maksymalną ocenę. Jedynie czego żałuję to fakt że zdecydowanie za mało jest na tej płycie muzyki etnicznej - a aż prosiło się by wpleść ją w muzykę - w końcu akcja dzieje się w Afryce , ale nie można mieć wszystkiego na płycie bo takich idealnych scorów nie ma i nigdy nie będzie :P A recenzja? Tekst Szymona czyta się wyśmienicie (jak każdy zresztą). Szkoda tylko że jest to niewątpliwie jedna z krótszych recenzji Szymona ale nie zmienia to faktu że wszystko co najlepsze zostało napisane tak jak należy. "Kopalnie Króla Salomona" to obowiązkowa pozycja dla każdego miłośnika muzyki filmowej - i to nie tylko dla fanów Goldsmith`a Seniora (ich namawiać na tą płytę nie trzeba bo na pewno ją już mają :))

Rafalski:

Moja ocena:
bez oceny

Mała korekta "specjalisty" od Williamsa ;-) :Williams "Raiders of the lost Ark" nie napisał w 1984 roku tylko w 1981. w 84r. Napisał "Temple of Doom" (zresztą to też film o Indianie J.)

Szymon Jagodziński:

Moja ocena:

Dzięki Rafale za korektę. Taki "szkolny" błąd. Przecież ja nawet nie mam u siebie "The Temple of Doom" z 1984r., ale mam "Raiders of the Lost Ark" z 1981 roku. Skąd taka pomyłka? Nie wiem. Ale nie ma się co zastanawiać. A co do stwierdzenia Adama, że recenzja jest trochę krótka. Przy "Under Fire" rzeczywiście tak było (mało czasu). Tutaj jednak nikt (termin) mnie nie popędzał. Uznałem, że nie mogę przy każdej recenzji omawiać każdego utworu po kolei. Nie każdemu się to podoba. Zbyt długa recenzja też może być dla niektórych zbyt ciężka. Swoją drogą, ciekawe jak nas stronie będzie wyglądała recenzja "Predatora" (bootleg), która zajęła mi w Wordzie dwie i pół strony. Kiedy utworów na płycie jest mało (koło 10) omawianie każdego z nich nie przeszkadza, ale przy większej ich ilości może to popsuć przejrzystość recenzji. Zresztą "Kopalnie Króla Salomona" napisałem zgodnie z tym nowym podejściem - wstęp, najważniejsze tematy przewodnie, dominujący klimat na albumie (w tym przypadku "action score) i podsumowanie. Zresztą, dodatkowe podsumowanie soundtracku napisał świetnie Adam. I to wystarczy. A co do mojej oceny (4 gwiazdki). Gdybym pisał komentarz pod recenzją np. Adama lub Piotrka pewnie dałbym mu 5 gwiazdek. Ale przy recenzji staram się być jak najbardziej obiektywny, porównując ten soundtrack i inne jemu podobne gatunkowo. Stąd niezbyt często daje maksymalną ocenę. Nawet swojemu Mistrzowi.

JazzO:

Moja ocena:

Kings Salomons Mines to według mnie znakomity soundtrack. Jest w nim wszystko to, co pozwala ocenić go na pięć "gwiazdek". Posiada bowiem bogactwo tematyczne, idealne proporcje, orkiestrację, i jeszcze to coś... ( inaczej "jajo" ;-) ). W konfrontacji z "Poszukiwaczami zaginionej Arki" kompozycja Goldsmitha wypada bardzo dobrze. Wprawdzie jej temat przewodni nie jest tak rewelacyjny jak Williamsa, ale za to ma bardziej poukładaną formę i jest mniej ilustracyjna. Zatem wszystko się wyrównuje. Reasumując: świetna partytura, esencja goldsmithowskiego stylu. Polecam !!

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Parenaście dni temu telewizja HBO wyemitowała serial "Kopalnie Króla Salomona" z znanym aktorem-baleciarzem z takich filmów jak "Wirujący Seks" i "Północ-Południe" :) Nawet w Warszawie był Patrick S. tydzień temu ;-) Serial jest ciekawy - owszem to odgrzewane kotlety no ale oglądnąć można. Dla miłośników Bonda, a raczej jego panienek - w serialu gra Alison Doody, która pojawiła się w "Zabójczym Widoku" jako Jenny Flex. Muzyka w tym serialu autorstwa Daniela Lichta (m.in ten od "Dzieci Kukurydzy") i Marka Kiliana jest ciekawa. Oczywiście daleko jej do recenzowanego tu przez Szymona Jerry`ego, ale posłuchać warto - ot takie przygodowe plumkanie :)


  Do tej recenzji jest jeszcze 5 komentarzy -> Pokaż wszystkie