Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

MARCIN POSPIESZALSKI - WYWIAD Z KOMPOZYTOREM

06 Kwiecień 2010, 21:25









?Istotą twórczości artysty jest wychodzić poza przetarte szlaki, przekraczać niemożliwe...?

 

Marcin Pospieszalski

 

 

 

21 marca spotkałem się z Marcinem Pospieszalskim - kompozytorem, muzykiem, basistą, multiinstrumentalistą, aranżerem i producentem muzycznym.

 

Marcin Pospieszalski należy do słynnej muzycznej rodziny Pospieszalskich - ambasadorów polskiej kultury i muzyki. Wszechstronnie wykształcony. Brat Mateusza - słynnego saksofonisty, Jana - dziennikarza i basisty oraz Karola - gitarzysty i trębacza. Kompozytor muzyki do takich filmów jak ?Słodko gorzki?, ?Demony wojny według Goi? czy ?Prawo ojca?. Zdobywca ?Złotych Lwów? - najbardziej prestiżowej polskiej nagrody filmowej, za swoją muzykę z filmu ?Słodko gorzki?, z którego ścieżka dźwiękowa była jedną z najlepiej sprzedających się płyt z polską muzyką filmową w latach 90. Od przeszło 25 lat nieprzerwanie współpracuje z Michałem Lorencem jako orkiestrator, instrumentalista i solista.

 

Producent bestsellerowych płyt Anny Marii Jopek, Michała Urbaniaka i zespołu ?Raz, Dwa, Trzy?. Czterokrotny laureat prestiżowych ?Fryderyków? w kategorii ?najlepszy producent muzyczny roku?. Członek legendarnego zespołu ?Tie Break?. Grał też w kultowym zespole ?Armia?…

Innymi słowy - człowiek-orkiestra!

 

Od lat występuje, między innymi, wspólnie z innymi legendami polskiej sceny muzycznej - Darkiem ?Maleo? Malejonkiem, Robertem ?Litzą? Friedrichem i Tomaszem ?Budzy? Budzyńskim, w zespole ?2Tm2,3?. Po świetnym, przeszło dwugodzinnym koncercie właśnie tego zespołu, udało mi się spotkać z zapracowanym artystą w krakowskiej ?Hali Korona?...

 

Czy Marcin Pospieszalski woli być orkiestratorem czy kompozytorem? Dlaczego lubi komponować muzykę do filmów animowanych? Z czym wiąże się w naszym kraju posiadanie nazwiska Pospieszalski?

 

Tego, między innymi, dowiecie się z poniższego wywiadu. Zapraszam więc do lektury!

 

 

 

[Adam Krysiński] Spotykamy się po koncercie zespołu ?2Tm2,3? lub jeśli ktoś woli - ?Tymoteusz?…

 

[Marcin Pospieszalski] ?Budzy? nie lubi jak się mówi na nas ?Tymoteusz?! [śmiech] Ma być albo ?2Tm2,3? albo ?TMK? i nic innego. [śmiech]


 


[śmiech] Czy liczyłeś kiedyś z iloma wykonawcami i zespołami występowałeś w swoim życiu?

 

Trudno mi jest odpowiedzieć na to pytanie, bo jeśli liczyć wszystkie grupy, wykonawcy, hasła… to tego było sporo. Pierwszym, takim chyba najważniejszym etapem był dla mnie zespół ?Tie Break?. Grałem w nim z moim

bratem Mateuszem, z ?Ziutem? Gralakiem czy z ?Yaniną? Iwańskim. W ?Tie Breaku? grał też Włodek Kiniorski. Wszyscy się w nim rozwijaliśmy! To była ekipa, która potem się rozeszła i każdy poszedł w swoją muzyczną stronę, choć często dalej razem współpracujemy przy różnych projektach, mimo, że zespół nie istnieje. Później były kolejne zespoły i inne działania, ale jest tego rzeczywiście bardzo dużo i nie jestem w stanie, tak sądzę, wszystkiego wymienić.

 

 

Marcin, Twoja mobilność zawodowa nie od dziś robi wrażenie. Czy Ty w ogóle bywasz w domu?

 

Wiesz co, muszę ci powiedzieć, że ostatnio w nim bywam i to nawet sporo! Był czas, gdy przebywałem dużo czasu poza domem, to prawda. To był koniec lat 80. i początek lat 90... W drugiej połowie lat 90. byłem bardzo, bardzo mocno zajęty i w tym domu przebywałem jeszcze rzadziej. Trochę teraz tego żałuję, bo moi synowie wówczas dorastali i, w pewnym stopniu, przegapiłem ich dzieciństwo. Taka jest po części cena wykonywania tego zawodu. Dziś jednak sobie to rekompensuję, bo spotykam się z nimi dodatkowo też zawodowo, tak jak choćby dziś - z Mikołajem, który jak widziałeś, grał na koncercie na skrzypcach. Często jeżdżę teraz z synami w trasy.


 

Jak przy tej niezliczonej ilości projektów udaje Ci się znaleźć inspiracje do kolejnych?

 

Dobre pytanie! Sam walczę z tym, żeby nie popaść w pewnego rodzaju rutynę i mechaniczność. Ja najbardziej w muzyce cenię świeżość i odkrywanie za każdym razem nowych horyzontów. Nudzi mnie powielanie tego samego, dlatego działam zawodowo na różnych płaszczyznach, bo istotą twórczości  artysty jest wychodzić poza przetarte szlaki, przekraczać niemożliwe...

 

 

Czy urodzenie się z nazwiskiem Pospieszalski do czegoś w naszym kraju zobowiązuje?

 

Ja tego jeszcze nie wiem, bo nie miałem tego obciążenia. [śmiech] Gorzej mają dzieci moje i moich braci - Mateusza, Janka i Karola. W Anglii ostatnio sukcesy zaczyna osiągać ?Pola? - wokalistka. To pseudonim Pauliny Pospieszalskiej - córki mojego brata Karola. Wydała płytę i pracowała tam między innymi z takim znanym aranżerem i orkiestratorem - John`em Altman`em. Z kolei Marek - syn Mateusza, dziś grał na koncercie i jest wschodzącą gwiazdą saksofonu i klarnetu. Mój syn Mikołaj dobrze sobie radzi w swoim własnym zespole ?Dagadana?, a dziś też wystąpił na koncercie… Nikodem jest z kolei perkusistą… Lada moment może do nich dołączyć kolejne pokolenie Pospieszalskich i za chwilę nikt nie będzie wiedział o co chodzi i kto jest kim. [śmiech] Dla nich jest to trudniejsze, bo poprzednie pokolenie - ja czy Mateusz, coś już w swoim życiu osiągnęliśmy, a oni muszą znaleźć jakąś swoją kolejną, nową muzyczną działkę. Miałem wspaniałych rodziców, którzy zajmowali się sztuką - nie muzyką, tylko konkretnie malarstwem i architekturą, ale właśnie to młodsze pokolenie - moje dzieci i dzieci mojego rodzeństwa, ma o wiele trudniej. Jedno nie ulega wątpliwości - nazwisko Pospieszalski chyba zawsze musi wiązać się z muzyką i od tego nie ma ucieczki. [śmiech]


 

Poza graniem zajmujesz się też między innymi produkcją muzyczną. Trzy lata temu, poza wcześniejszymi produkcjami bestsellerowych płyt Anny Marii Jopek czy Michała Urbaniaka, wyprodukowałeś też solową płytę swojej żony Lidii. Czy nie uważasz, że łączenie życia prywatnego z zawodowym, może być czasem niebezpieczne dla muzyka?

 

Niebezpieczne było to, że my z Lidką nic nie robiliśmy razem przez dłuższy czas! [śmiech] Był to taki rodzaj muzycznego oddalania się i dobrze się stało, że zrobiliśmy tę płytę razem. Oboje jesteśmy związani z muzyką od lat i taki projekt był potrzebny… To jest wspólna produkcja, bo Lidka była współproducentką. Ona ma swoje wizje, bardzo konkretne artystyczne pomysły, które realizuje czasami wbrew mojemu zdenerwowaniu i wbrew mojej woli. Czasami też to ona właśnie decyduje o jakichś sprawach artystycznych, nawet bardziej niż ja. Łączenie takich sytuacji o które pytałeś bywa niebezpieczne, ale tylko wtedy, gdy stajemy z Lidką na swoich egoistycznych pozycjach. Gdy jest to natomiast współpraca, kompromisy i tworzenie czegoś razem, to może to być owszem trudne i twórcze, ale nie jest to niebezpieczne dla naszego małżeństwa. [śmiech] Jest to wręcz często bardzo, bardzo dobre!

 



Grasz na wielu przeróżnych instrumentach - gitarze basowej, fortepianie, skrzypcach, kontrabasie, klawiszach, cymbałach i innych. Granie na którym instrumencie sprawia Ci największą radość, a na którym jest dla Ciebie największym wyzwaniem?

 

Zawsze i największą przyjemnością i największym wyzwaniem była dla mnie gitara basowa i kontrabas. Szczególnie gitara basowa jest mi bliska, bo gdy zaczynałem swoją przygodę z muzyką, było naprawdę niewielu rasowych basistów w naszym kraju. W zasadzie z topowych nazwisk byli to wówczas Krzysiek Ścierański, Andrzej Pluszcz i jeszcze Waldek Tkaczyk z ?Kombi?. Było wtedy łatwiej zaistnieć na rynku i wiele się nauczyłem. W tej chwili jest masę znakomitych i bardzo zdolnych muzyków, którzy mają nieporównywalnie większy i lepszy dostęp do muzyki, niż my mieliśmy za swoich młodych czasów. Przez to też ci młodzi dochodzą dziś bardzo szybko do czegoś. Najciekawsze rzeczy przeżyłem w swoim życiu muzycznym właśnie grając na gitarze basowej. Miałem szczęście grać z gwiazdami, które kiedyś miałem okazję kojarzyć tylko z płyt - dla mnie byli oni legendą. Później sam stałem z nimi na scenie i mogłem z nimi grać. To było największe wyzwanie, największe przeżycie i takie spełnienie moich niektórych marzeń z młodości.



 

 

Zapewne też często improwizujesz. Jak to jest z tą improwizacją, czy powstaje tak samo jak kompozycja?

 

To jest świetne pytanie! Kompozycja też jest w pewnym stopniu improwizacją, ale taką, którą możemy sobie przygotować wcześniej na spokojnie w zaciszu i poukładać sobie, a potem ją zaprezentować gotową. Improwizacja z kolei jest bardzo niebezpieczna, tak jak chodzenie po linie. Można się poślizgnąć i spaść. [śmiech] To ryzyko jest jednak wkalkulowane w improwizacje. W improwizacji cenię też to, że można na żywo coś zmienić. Gdy jest jakiś gorszy dzień, czy ktoś z muzyków ma gorszy nastrój, to możemy wówczas zagrać zupełnie inaczej, w zupełnie innej prezencji i innymi dźwiękami. Improwizacja jest jeszcze bardziej twórcza na żywo, niż kompozycja.

 

 

Czy miewasz czasem problemy z niemocą twórczą?

 

Cały czas! [śmiech] Rozmawiamy w okolicach muzyki filmowej, więc muszę powiedzieć, że niesłychanym wyzwaniem dla mnie było pisanie mojej pierwszej, w pełni autorskiej muzyki filmowej. Kiedy instrumentowałem dla Michała Lorenca, to było bardzo przyjemne, bo Michał brał odpowiedzialność na siebie. To była jego muzyka, jego pomysły - nie moje. Ja to tylko przekładałem na różne instrumenty. Nawet jak ja coś źle zrobiłem, to i tak było potem zawsze na Michała! [śmiech]  W momencie, gdy sam miałem napisać muzykę w pełni, pojawiła się u mnie wielka odpowiedzialność. Pojawiła się odpowiedzialność za dźwięki, za to jak je się poukłada, jak ktoś będzie je grał i słuchał oraz zestawiał z moim własnym nazwiskiem i z moją osobą. To musiały być wówczas w pełni dźwięki moje i tylko moje. Z niemocą twórczą miewam często taki problem, że siadam i nie słyszę tej muzyki - nic nie słyszę. Dopiero po jakimś czasie, czasami przypadek, decyduje często, że coś usłyszę. Muszę przyznać, że bardzo pomocna mi tutaj jest moja żona Lidka. Gdy nie mogę wybrnąć z jakiejś muzycznej sytuacji, to proszę ją i ona mi pomaga, podsuwa mi pomysły i wskazówki... Jestem jej za to bardzo wdzięczny!

 



 

Przejdźmy teraz właśnie do muzyki filmowej. Czy pamiętasz swoją pierwszą zawodową przygodę z filmem, nie jako kompozytor?

 

To było bardzo dawno. Nie pamiętam do jakiego filmu Michał miał zrobić tylko dodatkową muzykę, tylko do scen z playback`ami - do takich scen, gdzie ktoś tańczył… Pamiętam jednak, że wtedy zaaranżowałem dwa utwory, ale nie pamiętam tytułu filmu. Miałem wtedy 21 lat - był to chyba 1983 rok... To było nasze pierwsze spotkanie. Przy późniejszym ?Łuku erosa? też było wyzwanie, bo tam już mieliśmy muzykę na orkiestrę. Michał wymyślił tam świetną muzykę. Rozpisałem i zaaranżowałem mu dźwięki na pełną orkiestrę smyczkową. Gdy usłyszałem na nagraniu po raz pierwszy te dźwięki na żywo, było to dla mnie wielkie przeżycie i byłem z tego naprawdę dumny.

 

 

Przez cały okres kariery Twojej i Michała współpracujecie razem ze sobą. Zrobiliście wspólnie wiele wspaniałych filmów i ścieżek dźwiękowych. Czym różni się dla Ciebie tworzenie instrumentacji od komponowania muzyki?

 

To jest totalna różnica. Instrumentacja jest działalnością po części usługową. Chodzi w niej o to, żeby jak najlepiej przełożyć myśl Michała, jego muzyczne pomysły, melodie i jego wizje, na instrumenty, które mamy do dyspozycji i żeby zrobić to jak najlepiej się da. Kompozycja jest natomiast działalnością twórczą. Ja od początku do końca muszę wymyślić wszystko - melodie, harmonię, funkcjonowanie tej muzyki w filmie... Muszę ją potem rozpisać na instrumenty. To są spore różnice.

 



Osobiście jako kompozytor muzyki filmowej zadebiutowałeś w 1990 roku ?Domem na głowie? w reżyserii Grzegorza Kędzierskiego. Później była ?Kanalia? i Twój wielki sukces - ?Słodko gorzki?. Po nim przyszły ?Demony Wojny według Goi? i ?Prawo ojca?... Jak wspominasz pracę przy tych filmach, czy masz z tymi projektami jakieś szczególne wspomnienia?

 

Oczywiście. Te pierwsze tytuły, które wymieniłeś, to były pierwsze moje kroki w kinie, takie niepewne. Uczciwie przyznaję, że nie za wszystkie dźwięki teraz po latach jestem w stanie wziąć odpowiedzialność i się do nich przyznać. [śmiech] Moje dojrzałe pisanie zaczęło się właśnie dopiero od ?Słodko gorzkiego?, gdy Władek Pasikowski postanowił zainwestować we mnie - nikomu wcześniej nieznanego kompozytora konkretnie muzyki filmowej, a dokładniej jeszcze nie-kompozytora. Spotykaliśmy się razem przy okazji poprzednich projektów Władka z Michałem Lorencem. Władek dużo ryzykował, bo był to duży film. Dał mi do ręki olbrzymi aparat wykonawczy - dostałem duży budżet i Sinfonię Varsovię - wspaniałą orkiestrę. Jestem bardzo zadowolony z tej muzyki i chyba Władek też z niej był zadowolony…

 

 

Krytycy też byli zadowoleni, bo przecież dostałeś za tę pracę ?Złote Lwy?, a i płyta z muzyką była wielkim bestsellerem…

 

Tak, masz rację. To były dobre czasy dla polskiej muzyki filmowej… Później Władek zadzwonił do mnie przy ?Demonach wojny?, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że poprzednio się spodobałem. [śmiech] Dość długo przymierzaliśmy się do tego tytułu i do tej muzyki. O ile w ?Słodko gorzkim? Władek zostawił mi prawie że zupełną swobodę, jeśli chodzi o muzykę i wybór środków, to przy tym projekcie siedzieliśmy długo i rozmawialiśmy razem o tej muzyce. Przedstawialiśmy swoje wizje i doszliśmy do wniosku, że ta muzyka musi być surowa. Postanowiliśmy zrezygnować z niektórych elementów orkiestrowych i instrumentów. Nie użyliśmy instrumentów dętych drewnianych, była tam tylko sama ?blacha? i smyczki. Muzyka ta była dość dołująca, tak jak i film, który przecież też nie był radosny i lekki. Pamiętam jak po sesji nagraniowej jedna ze skrzypaczek z ?Polskiej Orkiestry Radiowej?, z którą nagrywaliśmy tę muzykę, powiedziała: ?No panowie, teraz to przydało by się coś nagrać do jakiegoś filmu o ptaszkach i skowronkach, bo trochę się czuję przybita.? [śmiech] Ale wszyscy byliśmy wówczas w takich poważnych nastrojach…

 




Tam była w filmie taka scena spalenia wsi…

 

Tak, dokładnie! Zilustrowałem ją taką narastającą fakturą dźwięku… Muszę powiedzieć, że w tamtych latach bardzo inspirowała mnie też muzyka góralska i trochę to słychać w tej muzyce. Nie jest to inspiracja wprost, bo nie przekładałem tam dosłownie muzyki góralskiej, broń Boże. [śmiech] Gdzieś ta surowość grania jest tam jednak słyszalna - surowo, mocno i w dole…

 

 

Dlaczego sam tak rzadko pracowałeś jako główny kompozytor przy filmach? Za ?Demony wojny? i ?Prawo ojca? przecież również zostałeś doceniony, bo obie ścieżki dźwiękowe były nominowane do ?Orłów?. Czy jest to Twój wybór? Wolisz być aranżerem i orkiestratorem, niż kompozytorem?

 

To jest wybór reżyserów, choć przyznaję, często też sam odmawiałem propozycji, bo owe projekty zupełnie mi nie leżały. Były one tak dalekie od moich zapatrywań na życie i na film, że odmawiałem. Jeśli jest reżyser, który ma dobry i ciekawy film, a sam wiesz, że kiedyś w naszym kraju mało pisało się muzyki filmowej, to takie projekty dostawali często topowi kompozytorzy. W latach 90. prym mieli Michał Lorenc czy Zbyszek Preisner - oni dostawali wiele projektów i pisali dużo muzyki. W przypadku moich filmów, zwróć uwagę, że robiła je bardzo podobna ekipa - Władek Pasikowski, Paweł Edelman, montażystka Wanda Zeman czy ci sami producenci. To były trzy duże filmy, przy których dobrze się nam pracowało i oni postanowili we mnie inwestować. Jestem tym zaszczycony, bo to przecież wybitne nazwiska polskiego kina. Naprawdę wybitne…

 

 

 

Czy w przyszłości chciałbyś być znowu głównym kompozytorem przy jakimś filmie?

 

Powiem ci szczerze, że marzy mi się to! Pisanie muzyki do filmów daje niesłychaną swobodę i poczucie takiej twórczej siły. Dostajesz do dyspozycji materię, która z jednej strony bardzo cię inspiruje, bo dla kompozytora bardzo ważne jest to, że będzie miał jakąś inspirację, a film jest właśnie niesłychaną inspiracją… Są w nim sceny, nastrój, klimat, gra aktorska - to wszystko pobudza zmysły. Jest to fantastyczne wrażenie artystyczne - napisać coś, czego jeszcze nie było... Tworzysz jakąś fakturę, która powstaje w twojej głowie, realizujesz to, a potem słyszysz jak nagrywają to muzycy, a na końcu widzisz i słyszysz jak to wszystko działa w filmie… To jest niesamowite! Niedawno napisałem muzykę do dużego fabularyzowanego filmu dokumentalnego - ?Historia Kowalskich?. Bardzo chciałbym znów skomponować muzykę do jakiegoś dużego filmu fabularnego, ale to nie ode mnie zależy.. Konkretnie - nie tylko ode mnie to zależy.

 

Chętnie skomponował bym znów muzykę do jakiegoś filmu animowanego. Bardzo lubię pracę przy takich projektach, bo to mnie bardzo inspiruje! Udało mi się zrobić muzykę do takich dwóch dużych projektów - jednym z nich były bajki filozoficzne Leszka Kołakowskiego pod tytułem ?Czternaście bajek z Królestwa Lailonii?. Było to 13 odcinków, a w jednym z nich kukiełki animowały obrazy Bruegel`a. Świetna i niepowtarzalna rzecz! To była muzyka, w której mogłem bardzo artystycznie zaszaleć i stworzyć różnorodne muzyczne kolory. Strasznie ją sobie cenię! Drugim takim moim bajkowym projektem były ?Mordziaki?.

 

Fascynuje mnie również polska muzyka źródłowa, nie muzyka ludowa - bo to takie skomercjalizowane określenie - ale właśnie muzyka źródłowa. Za niedługo odbędzie się taki festiwal ?Wszystkie mazurki Świata? w Warszawie, trochę związany z Rokiem Chopinowskim. Jestem w jego radzie programowej i wymyślamy tam mnóstwo różnych rzeczy. Fascynuje mnie odkrywanie naturalnej, rdzennej muzyki kulturowej... a to też często pomaga w pisaniu muzyki filmowej!



Czy próbujesz walczyć o filmy w jakiś sposób? Czy bierzesz udział w jakichś konkursach na kompozytorów?

 

Nie, zdecydowanie nie. W życiu wszystkie rzeczy, które mnie spotykały, po prostu mnie spotykały i nie walczyłem o nie. Uważam, że to jest najzdrowsza sytuacja. Jeśli komuś podoba się to co robię, to weźmie moją muzykę, jeśli nie - to niekoniecznie.

 

 

Czy mógłbyś powiedzieć coś o swoich najbliższych planach zawodowych, poza akustyczną trasą koncertową ?2Tm2,3?, w której obecnie przebywasz?

 

Tego jest bardzo dużo, tylko nie wiem teraz od czego zacząć… Kilka tygodni temu zakończyliśmy pracę nad nową płytą zespołu ?Raz, Dwa, Trzy?, którą też wyprodukowałem. Była to rzecz dość absorbująca mnie, tak psychicznie i artystycznie, ale cieszę się bardzo, że ta płyta ?SkąDokąd? tak świetnie się sprzedaje - jest teraz chyba trzecia na OLiS-ie! [w chwili publikacji wywiadu to najlepiej sprzedająca się płyta w naszym kraju - przyp.red.] Prawdopodobnie za niedługo do studia wejdę też z Martyną Jakubowicz i będziemy nagrywać jej nową płytę. Myślę również cały czas nad swoim solowym projektem… i drugą płytą mojej żony. Tych projektów będzie sporo… Jest tego sporo!

 

 

Na zakończenie naszej rozmowy powiedz czym jest dla Ciebie sztuka?

 

To jest trudne pytanie… Sztuka, a muzyka w szczególności, dotyka sfery duchowej. Dotyka naszych emocji, uczuć… ale też naszych dążeń. Wiele razy spotkałem się w swoim życiu z sytuacją, gdy ludzie mówili, że muzyka pomogła im w życiu. To jest niesamowite! Ostatnio słyszałem wywiad z Małgorzatą Walewską - naszą wybitną śpiewaczką operową, i ona powiedziała w nim, że jak ma jakiś problem czy zły humor, to puszcza sobie wtedy ?Taniec Eleny? z ?Bandyty? Michała... i zawsze jej to pomaga! To jest świetne! Muzyka zawsze nam pomaga i potrafi robić takie małe cuda. Dzięki temu podnoszeniu na duchu, możemy działać i iść dalej w życiu. Wydaje mi się, że to znaczenie muzyki jest najważniejsze i najpiękniejsze!

 


Ja również tak uważam! Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.

 

Również Ci dziękuję i pozdrawiam wszystkich serdecznie!

 

 



Autor wywiadu: Adam Krysiński

 


Wszystkie zdjęcia, poza okładkami płyt, pochodzą z archiwum Artysty.

 

 

Składam serdeczne podziękowania dla Marcina Pospieszalskiego - za poświęcony mi czas, miłe spotkanie, życzliwość i cenne dla mnie uwagi.

 

Podziękowania składam również dla Darka ?Maleo? Malejonka - za ponowne już rozbudzanie na nowo moich wspomnień z czasów dzieciństwa i dorastania.

 

Dzięki!




Piotr Hummel:

Rewelacja!

bladerunner20:

Adam nie marnujesz czasu :)

Megi:

Zawsze pierwsi, zawsze na czasie.. Tak trzymać panowie.


Soundtracks.pl

© 2002-2024 Soundtracks.pl - muzyka filmowa.
Wydawca: Bezczelnie Perfekcyjni