Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Edward Nożycoręki (Edward Scissorhands)

07 Marzec 2003, 11:42 
Kompozytor: Danny Elfman

Rok wydania: 1990
Wydawca: MCA Records

Muzyka na płycie:
Edward Nożycoręki (Edward Scissorhands)

SATYSFAKCJA GWARANTOWANA - nagroda Soundtracks.plFilmy Tima Burtona zawsze spotykały się z moją wielką aprobatą. Wręcz surrealistyczny klimat, specyficzny czarny humor, oraz niezwykłość fabularna jego dzieł sprawia, że filmów tych nie możemy jasno porównać do czegokolwiek nakręconego wcześniej, (co stawia je w bardzo oryginalnym świetle). Ten ekscentryczny i trochę odmienny (w dobrym tego słowa znaczeniu) reżyser, współpracuje chyba od zawsze z równie ekscentrycznym i nieszablonowym kompozytorem - Dannym Elfman`em.

Naprawdę, w dzisiejszych czasach rzadko zdarza się tak znakomita reżysersko - kompozytorska współpraca. Na palcach jednej ręki można policzyć takie "duety" (Williams-Spielberg, Horner-Cameron, Silvestri-Zemeckis). Danny Elfman zawsze doskonale potrafi uchwycić ironiczno - mroczne klimaty filmów Burton`a, co zaowocowało kilkoma niezapomnianymi soundtrackami (Batman, Beetlejuice, Mars Attacks) W przypadku Edwarda Nożycorekiego, (który jest jednym z moich ulubionych filmów Burton`a, ze wspaniałą kreacją Johnny`ego Depp`a), słyszymy doskonałe wypośrodkowanie między stylową śmiesznością i "głupotą" (Beetlejuice, Mars Attacks), a bardziej mrocznymi i poważnymi tematami (Batman, Sleepy Hollow), z odrobiną Williams`owskich "naleciałości" ala "Home Alone" czy "Witches of Eastwick". Te dwa style znakomicie się przeplatają i łączą, ale także delikatnie dzielą tą płytę na dwie części, na które de facto jest rzeczywiście podzielona: "Edward Meets The World" oraz "Poor Edward", z czego pierwsza część jest zdecydowanie weselsza i mniej mroczna. Nie znaczy to oczywiście, że w pierwszej części są zawarte tylko wesołe fragmenty a w drugiej same smutne.

To, co rzuca się od razu w ucho, to niesamowity chór, wykorzystany przez Elfman`a przy tym projekcie bardzo często, został on potraktowany niemalże jako instrument. Wprowadza nastrój tajemniczości, niepokoju, jednakowo dając poczucie bajkowości, które wzmaga jeszcze dodanie do aranżacji czelesty (tak jak w "Home Alone" czy "Hook`u") Temat przewodni (jedynka, szesnastka), grany na 3/4 (walc), który bardzo często "przewija" się na płycie, sprawia wrażenie wesołego i pogodnego, jednak w głębi zaprawiony jest on delikatnie smutną nutą przygnębienia. Taka jest także specyfika tego albumu - w miły, porywający, czasem pogodny, czasem wzruszający sposób, opowiada, w gruncie rzeczy, smutną historię nożycorękiego człowieka. Słuchając płyty odniosłem wrażenie jakby była mi opowiadana bajka, po prologowym wprowadzeniu głównego tematu, następuje wstęp (Storytime), który jest niezwykle spokojny i pogodny, z delikatną sekcją smyczkową i równie delikatnym chórem. Następnie mamy nagłą zmianę nastroju (Castle on the Hill), temat z poprzedniego numeru, został wspaniale zaaranżowany w tajemniczy i groźny sposób, chór też nie jest już tak delikatny, pojawia się szeroka sekcja dęta (ze wspaniałymi "ochrypłymi" puzonami), dzwony. W czwórce znowu zmiana nastroju (istna huśtawka) niezwykle pogodny i …słoneczny temat miasteczka (zaaranżowany z pewną "tandetą" lat 60`). Piątka to jeden z moich ulubionych tematów, nie tylko na tej płycie, ale i chyba w całej karierze Elfman`a; niezwykle ironiczny i zabawny (niczym żywcem wyjęty z kreskówki), ze wspaniałym "fabrycznym" tempem i błyskotliwym wykorzystaniem chóru i sekcji dętej, które po prostu zniewalają - to właśnie za takie fragmenty uwielbiam Elfman`a. Dalej jest jeszcze lepiej: "Ice dance" to urzekająco spokojna wariacja nad tematem ze "storytime", ze wspaniałym anielskim chórem, zabawna dziewiątka, - czyli Edward fryzjerem - nieziemsko szybka aranżacja, powoli przyspieszająca aż do, wprost, perfekcyjnej skrzypcowej solówki w towarzystwie harmonii.

Część druga płyty, także przynosi kilka highlightów: przede wszystkim rewelacyjna dwunastka - pełna akcji i rewelacyjnych "dziwnych" aranżacji głównie na sekcję dętą (jest to prekursor pewnego "stylu akcji", jaki wykorzystywał później Elfman w np.: "Mission Impossible" czy "Mars Attacks"), tego utworu słucha się z zapartym tchem. Jego pewnego rodzaju kontynuację stanowi "The Final Confrontation" - narastająca melodia, najpierw na bębnach, z czasem przechodzi na trąby, następnie przychodzi kilka spokojniejszych chwil (wchodzi chór) żeby tępo po chwili znów zaczęło narastać. Znajdziemy tu także szereg smutnych, ale chwytających za serce fragmentów (jedenastka, czternastka, piętnastka), z czego na szczególne uznanie zasługuje 15 - "The Grand Finale", gdzie przypomniane są nam główne tematy, przy delikatnym śpiewie chóru, który następnie (w towarzystwie całej orkiestry) staje się bardzo podniosły (w końcu to finał). Na deser szesnastka, - czyli trochę zmieniona wersja głównego tematu, oraz piosenka Tom`a Jones`a (którego Burton chyba bardzo lubi), ironicznie nawiązująca tytułem i treścią do filmu - "With These Hands" - Tymi Rękoma, która zaskakująco dobrze komponuje się z resztą materiału.

Po wysłuchaniu tego albumu, człowiek jeszcze przez kilkanaście minut nie może się otrząsnąć a to najdobitniej świadczy o geniuszu tego człowieka, któremu jest bardzo blisko do miana wybitnego artysty. Edward Scissorhands jest absolutnym członkiem wielkiej trójcy niezapomnianych soundtracków Danny`ego Elfman`a ( wraz z "Batman`em" i "Nightmare Before Christmas"). Porywająco czarujący i wzruszająco magiczny, naprawdę polecam, kupujcie w ciemno! *aria

Recenzję napisał(a): Rafał Mrozowski   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1.Introduction - Titles
2.Storytime
3.Castle on the Hill
4.Beautiful New World - Home Sweet Home
5.The Cookie Factory
6.Ballet de Suburbia - Suite
7.Ice Dance
8.Etiquette Lesson
9.Edwardo the Barber
10.Esmeralda
11.Death!
12.The Tide Turns - Suite
13.The Final Confrontation
14.Farewell....
15.The Grand Finale
16.The End
17.With These Hands - Tom Jones

Razem: 49:14

Komentarze czytelników:

Aragron:

Moja ocena:

Trafna trójca :) 1)Edward Scissorhands 2)Batman 3)Nightmare Before Christmas

Aragron:

Moja ocena:

Moim zdaniem NAJGENIALNIEJSZY soundtrack Elfmana. Film cudowny, przepiękny, muzyka wspaniala. Największe osiągnięcie duetu Elfman-Burton. U mnie w kolekcji soundtracków ten znajduje się na PIERWSZYM miejscu.

Krzysztof:

Moja ocena:

Bardzo dobry soundtrack Elfmana, który jest jednym z moich ulubionych kompozytorów, muzyka jest śliczna troszkę mroczna co oczywiście dodaje jej pikanterii, zresztą film tez jest bardzo ładny. Wykorzystane w soundtracku chórki są cudowne, bajkowe ale jednocześnie bardzo wzruszające, naprawdę można polecić ten soundtrack każdemu miłośnikowi muzyki filmowej i nie tylko. Ps. Bardzo dobrze napisana recenzja.

Roman Babuch:

Moja ocena:

Muzyka Elfmana to genialny przyklad kiczu. Tak moi drodzy to jakby paradoks. Sciezka jest kiczowata ale... jest to kicz w wydaniu poetyckim. Swego czasu krytycy ukuli w stosunku do filmow Burtona takie wyrazenie jak poetyka kiczu. Doskonale pasuje to do muzyki Elfmana. Elfman sprawil (dodjac to swoje mroczne pietno ze score nie tylko doskonale wtopil sie w film Burtona ale jednoczesnie zyje wlasnym zyciem poz nim. Absolutnie pozycja obowiazkowa a utwor Ice Dance nalezy do najpiekniejszych poetyckich kiczow jakie slyszalem.

Dreamer:

Moja ocena:

Zgadzam się z powyższa recenzją, Elfman tak samo jak Versace w modzie, stworzył w muzyce filmowej ekskluzywny kicz ,kiczowatość jego soundtrakow ma w sobie taką siłę ze jego muzyka jest zawsze bardzo chwytna i zauważona, długo pozostaje w pamięci i każdy fanatyk muzyki filmowej powinien obowiązkowo posiadać wszystkie albumy z jego muzyką. Jest on jednym z tych genialnych ekscentrycznych kompozytorów jak np. Badalamenti (ten od Twin Peaks), którzy wzbudzają ciekawość swoja muzyka nie tylko wytrawnych wielbicieli muzyki filmowej ale także pospolitych zjadaczy chleba....


  Do tej recenzji jest jeszcze 8 komentarzy -> Pokaż wszystkie