Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Broken Flowers

08 Czerwiec 2006, 15:06 
Kompozytor: Mulatu Astatke
Various Artists

Rok wydania: 2005
Wydawca: Decca Records

Muzyka na płycie:
Broken Flowers

W 2005 roku Jim Jarmusch stworzył dzieło nieprzeciętne - Broken Flowers. Jest to historia współczesnego Don Juana - w tej roli znakomity Bill Murray - który dorósł do tego, by zadać sobie pytanie: po co żyję? Do refleksji nad własnym żywotem zmusza go los, przynosząc mu w prezencie różowy list. Zawiera on wiadomość: masz syna. Anonimowy nadawca informuje, że uciekł on z domu, by szukać swego rodziciela. Tylko, że Don Juan o istnieniu potomka nie ma pojęcia. Wyrusza w podróż po meandrach przeszłości. Odwiedza swoje kochanki, zastanawiając się, która z nich jest matką jego pierworodnego. W konfrontacji teraźniejszość- przeszłość, bohater odnajduje to, co zagubił w życiu - swoje "ja". Zakończenie filmu nie daje wskazówek, co z tym znalezionym fantem zrobił. Ważniejsze było samo poszukiwanie prawdy, aniżeli dotarcie do niej. Puenta to dość osobliwa. Muzyka w filmie zwróciła uwagę niejednego widza. I niejednemu pozwoliła w pełni go przeżyć.

"Każdy człowiek jest melodią" - powiedział kiedyś austriacki pisarz Franz Werfel. W Broken Flowers Don Johnston jest melodią melancholii i apatii połączonej z zagadkowością i wyobcowaniem. W jego duszy zapewne gra samotność. Muzyka próbuje odzwierciedlić te wszystkie stany emocjonalne i jednocześnie ilustruje podróż głównego bohatera. Może dlatego jest tak różnorodna. Mamy tu całą paletę muzycznych barw : od muzyki poważnej, poprzez soul, jazz, na rocku kończąc. Więcej tu melancholii i zadumy, niż skocznych rytmów. Utwory obfitują w liryzm, refleksyjność, mają nastrojowy klimat. Jim Jarmusch odkrył przed nami swoje muzyczne upodobania - to on jest kompilatorem ścieżki dźwiękowej.

Mulatu Astatke, etiopski kompozytor i muzyk, jest autorem trzech kompozycji: Yegelle Tezeta, Yekermo Sew i Gueblye. Jest jednym z głównych ogniw ścieżki filmowej do dzieła Jarmuscha. Za jego sprawą często rozbrzmiewa w filmie etiopski jazz - muzyczny bohater płyty. ?Astatke? to jeden z największych muzyków jazzowych z Etiopii, którego prawie nikt nie zna. A szkoda, bo: ?jest niesamowity" - powiedział w wywiadzie dla "Przekroju" reżyser filmu, Jim Jarmusch. Rzeczywiście, kompozycje Etiopijczyka są oryginalne i przyjemne dla ucha. Senne wibracje porywają w klimat lat sześćdziesiątych. Na przykład w Yekermo Sew saksofonowe dźwięki wtórują sobie nawzajem, nakładając się na siebie. Czasem nie zazębiają się, tworząc oryginalne brzmienie. Ich występ przerywa jeden raz gitara elektryczna, by ponownie dać upust saksofonom (w połowie utworu możemy usłyszeć wspaniałe solo tego pięknego instrumentu). Yekermo Sew zawiera motyw przewodni, powracający w filmie nieustannie. Rozbrzmiewa, gdy Don przemierza świat swym białym Fordem. Jego przyjaciel Winston namawia go do poszukiwań i właśnie on organizuje całą "akcję". Włącza utwór, Yekerme Sew, z płyty, którą sam podarował przyjacielowi i mówi: "Takie brzmienia dobrze robią na serce". Nie wypada nie zgodzić się z filmowym bohaterem. Yegelle Tezeta - perkusja i klawisze. Mija półtorej minuty i do muzycznego zespołu wkracza saksofon. Efekt? Coś na kształt hipnotycznego transu. Astatke swoimi kompozycjami otwiera przed nami drzwi do etnicznego jazzu i Etiopii, którą Zachód dopiero zaczął odkrywać. Tym, którzy zapragną bliższego zapoznania się ze wcześniejszą twórczością etiopskiego kompozytora polecam płytę Ethio-Jazz, stworzoną razem z polskimi muzykami, między innymi z pianistą jazzowym Januszem Szprotem.

Podobny klimat prezentuje w prawie pięciominutowym utworze Dengue Feler Ethanopium. Usłyszymy tu klawisze, rytmiczne uderzenia perkusji. Dochodzi saksofonowy dźwięk, monotonnie wybrzmiewający, by zaraz przyspieszyć i ponownie zwolnić. Po drodze ulega miłym dla ucha przeobrażeniom.

The Greenhornes wraz z Holly Golightly wprowadzają nas utworem o intrygującym tytule, There is An End, w muzyczny klimat filmu. Zaczęłam jednak od Astatke, któremu przyznaję pierwsze miejsce na liście moich muzycznych fascynacji tym albumem. W There is An End przewodzi gitara Elektryczna, będąca klamrą filmowej opowieści. Tłem długiej drogi różowego listu, który w końcu trafia do rąk odbiorcy. Intrygujący śpiew Holly Golightly, wtapiający się w delikatne dźwięki perkusji, pozostawia widza zanurzonego w refleksyjnej studni. Grupa wykonuje jeszcze jeden dwuminutowy utwór : Unnatural Habitat. Początek jest bardzo spokojny i opanowany. Stopniowo w marsz dźwięków wkracza gitara, słychać elementy perkusyjne. Koniec jest równie "zrównoważony" i przyznam, że czekałam na coś więcej. Muzyczne dźwięki jakby nie dobiegły do mety, ale zatrzymały się połowie. There is An End podobał mi się bardziej ze względu na specyficzny klimat. Niedosyt, a takowy się rodzi, szybko uzupełniam ponownym wysłuchaniem tej kompozycji. Holly Golightly możemy usłyszeć jeszcze w jednym utworze - Tell Me Now So I Know. Rytmiczne uderzenia perkusji wprowadzą nas w klimat balladowo-kawiarniany lat sześćdziesiątych. Sentymentalne. Na liście moich odkryć The Greenhornes zajmuje drugie miejsce.

Taneczne, lekkie reggae w dwuminutowym wykonaniu prezentuje The Tennors w utworze Ride Your Donkey. Rytmiczny utwór, a w nim w roli głównej grzechotki i bębny. Drażniąco - przyjemny, czyli uczucia dosyć mieszane. To jeden z nielicznych wesoło-beztroskich *akcentów na ścieżce dźwiękowej.

Godny uwagi jest mroczny utwór perkusyjno-gitarowy w wykonaniu zespołu Sleep -
Dopesmoker. Gitara elektryczna na pierwszym planie, gdzieś w oddali gitara basowa. Awanturnicza improwizacja przypomina mi aranżacje w stylu Led Zeppelin. Oryginalny utwór trwa...sześćdziesiąt trzy minuty. Tam aranżacji jest więcej. Co jakiś czas słyszymy niespokojny wokal, będący raczej podkładem do muzyki, niż jej głównym tworzywem. Całość to riffy, które niczym łódka na morzu, raz płyną spokojnie i jednostajnie, a raz szybko i w dodatku pod prąd. Brzmienie gitar podkreślane jest przez uderzenia perkusji. Sprawiają one wrażenie niedbałych, lecz to pozory. Całość jest jakby obłąkanym, nierytmicznym lamentem "szalonych" instrumentów. Dla pasjonatów.

I tu zaskoczenie: Requiem, Op.48 (Pie Jesu) Gabriela Faure w wykonaniu Oxfordzkiej Maceraty. Utwór pojawia się po owym mocnym, rockowym klimacie. To swego rodzaju muzyczna antyteza. Operowy głos ładnie komponuje się z sekcją smyczkową. Całość utrzymana jest klimacie sakralnym. W filmie ów motyw pojawia się, gdy Don siedzi na kanapie, panuje półmrok, a on zapatrzony jest w czarny obraz wyłączonego telewizora. Rozważa, czy rozpocząć poszukiwania syna. Jest to znakomita ilustracja filmowego obrazu. Oddaje powagę sytuacji, czy wręcz - patetyczność chwili. Temat wyjątkowo melancholijny.

Jarmusch zaskakuje. Nie tylko wyborem, w większości, nieznanych artystów, ale i kontrastem w doborze samych kompozycji - reagge, rock i muzyka poważna. Nie jest to kompilacja tylko
i wyłącznie powierzchowna. Niesie ze sobą wiele sensów. Może jednym z nich jest zilustrowanie skrajności samego bohatera - sprzeczności jego wnętrza i życiowych wyborów.

Zwiędnięte kwiaty, białe wino na stole, ponownie kanapa i nasz myślący bohater w bezruchu - tę sytuacją ilustruje Marvin Gaye w łagodnym utworze I Want You. Jest jednym z nielicznych wykonawców na krążku o bogatej dyskografii...i legendzie. Zginął zastrzelony przez swojego ojca. Niektórzy do dziś uważają go za pierwszorzędnego króla muzyk soul. Bogate instrumentarium: uderzenia bębnów, saksofon i głos przypominający po trosze Georga Michaela. Zmysłowy utwór. Gaye poprzez muzykę soulową potrafił wyrazić i opisać wszystkie pokłady ludzkiej duszy. Notabene soul to przecież w języku angielskim dusza. A czymże jest muzyka bez wnętrza?

Klimat lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, liryzm, emocjonalność, nie nużąca, a kontrastowa mieszanka muzycznych gatunków. Do tego niepowtarzalna okazja spotkania z etiopskim jazzem. Zarówno Mulatu Astatke i Holly Golightly dla niejednego mogą być miłym zaskoczeniem. Kompozycje oddziałują na odbiorcę swoją dramatyczną siłą. Muzyka w większości współgra z filmowym obrazem. Dopełnia go. Ilustruje dramatyzm filmu i tragiczność samego bohatera, jego "egzystencjalny smętek". Ale nie zawsze jest tylko biernym tłem, wręcz przeciwnie. Wchodzi w dyskusję z filmowymi wydarzeniami, interpretuje. To duża zaleta, również dla samego filmu. Soundtrack obfituje w mało znanych wykonawców. Jarmush uważnie ich wybierał. Jeśli trafi w ręce poszukiwacza muzycznych skarbów, będzie dla niego odkryciem. Płyta jest bowiem muzyczną bombonierką, z czekoladkami o różnych smakach. Niektórzy zjedzą wszystko, inni będą selekcjonować. Przypuszczam, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Recenzję napisał(a): Agnieszka Krajewska   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1. "There Is An End" - The Greenhornes with Holly Golightly - 3:05
2. "Yegelle Tezeta" - Mulatu Astatke - 3:14
3. "Ride Your Donkey" - The Tennors - 2:03
4. "I Want You" - Marvin Gaye - 3:57
5. "Yekermo Sew" - Mulatu Astatke - 4:03
6. "Not If You Were The Last Dandy on Earth" - Brian Jonestown Massacre - 2:49
7. "Tell Me Now So I Know" - Holly Golightly - 2:02
8. "Gubelye" - Mulatu Astatke - 4:35
9. "Dopesmoker" - Sleep - 3:57
10. "Reuiem, Op. 48 (Pie Jesu) by Gabriel Faure" - Oford Camerata - 3:30
11. "Ethanopium" - Dengue Fever - 4:38
12. "Unnatural Habitat" - The Greenhornes - 2:08

Razem: 40:01

Komentarze czytelników:

Mefisto:

Moja ocena:

i to je bardzo dobra recka, bardzo dobrej muzyczki :D

martuśka:

Moja ocena:

warto obejrzeć film dla muzyki

mc murphy:

Moja ocena:

Warto obejrzeć film dla filmu i dla muzyki;-)