Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Wzgórze nadziei (Cold Mountain)

19 Luty 2004, 18:15 
Kompozytor: Gabriel Yared

Rok wydania: 2003
Wydawca: Sony / Columbia

Muzyka na płycie:
Wzgórze nadziei (Cold Mountain)

Ta muzyka była nominowana do Oscara
Gabriel Yared jest kompozytorem, który choć pozostaje nieco w cieniu Hollywoodzkich gigantów, potrafi zabłysnąć muzyką znajdującą uznanie krytyków. Przed ośmioma laty został dostrzeżony dzięki ścieżce dźwiękowej do Angielskiego pacjenta, która otrzymała Oscara oraz Nagrodę Złotego Globu. Trzy lata później otrzymał nominację do Oscara i Złotego Globu za The Talented Mr. Ripley. W tym roku Yared stworzył ilustrację do Cold Mountain - melodramatu rozgrywającego się w czasach wojny secesyjnej. I choć wydawało się, że w tej materii powiedziano już wszystko, film zyskał pochlebne opinie krytyków, a Yared został uhonorowany nagrodą Brytyjskiej Akademii Sztuki Filmowej i Telewizyjnej BAFTA, wygrywając m.in. z Howardem Shore`m i jego Powrotem króla. Kolejnym, tegorocznym wyróżnieniem jest nominacja ścieżki z Cold Mountain do Oscara. Czy zasłużona?

Pierwszych czternaście tracków nie przynosi odpowiedzi na to pytanie, gdyż zawiera piosenki w stylu country. Masa harmonijek ustnych, "wiejskich" skrzypiec, na czele z wszechobecnym brzmieniem *banjo oraz szorstkich głosów małomiasteczkowych śpiewaków, nie jest tym czego oczekują fani muzyki filmowej. Ciekawostką są dwie pieśni wykonywane a cappella, przez mieszany chór kościelny. Przyznam, że same melodyjki są do zaakceptowania i łatwo wpadają w ucho, tyle że odstrasza sposób ich wykonania. Robi wrażenie niefrasobliwego i trochę nieskładnego. Tak więc większość zawartości krążka zagracona jest wątpliwej atrakcyjności muzyką. Fakt jej umieszczenia nie powinien specjalnie dziwić, zważywszy na tło filmu, jednak wydawca powinien inaczej zadbać o fanów obu gatunków, wydając osobno płyty z piosenkami oraz muzyką ilustracyjną. Miłośnikom muzyki instrumentalnej pozostaje zaledwie 15 minut oryginalnej partytury Gabriela Yareda.

Wszystkie cztery utwory zawierają bardzo spokojną i liryczną muzykę rozpisaną na średniej wielkości orkiestrę klasyczną. Pierwszy utwór rozpoczyna się od akordów fortepianu, następnie melodia zostaje stopniowo rozwinięta i spotęgowana przez sekcję smyczkową oraz obój. Wielkość przedstawionych tu emocji, wprawdzie nie sięga niebios, lecz jest wystarczająca by mocno poruszyć słuchaczem. W połączeniu z obrazem potrafi naprawdę chwycić za serce i w tym właśnie upatruję powodów nominacji Cold Mountain do Oscara.

Początek drugiego utworu to znowu fragment fortepianowy, lecz o odmiennym, trochę archaicznym wydźwięku. Następnie pojawia się harfa, *smyczki i znów robi się ciepło i romantycznie ale już nie tak, jak w utworze poprzednim. Siła wyrazu jest odrobinę słabsza, klimat łagodniejszy, lecz wciąż niezwykle przejmujący.

W trzecim, najdłuższym utworze Yareda Ada and Inman, przez pierwsze dwie minuty *sekcja smyczkowa wraz z towarzyszącą harfą zabierają nas do krainy łagodności. Następnie, po znanym już fragmencie fortepianowym kompozytor ujmuje nas prześliczną muzyką, a z głośników emanuje romantyzm i delikatność. Momentami muzyka przybiera na sile błyszcząc nieco bardziej wzruszającymi frazami, które kołyszą nas subtelną, piękną melodią.

Ledwie zacząłem rozsmakowywać się w tej naprawdę ładnej muzyce, gdy nieco przedwcześnie przyszedł czas na ostatnie tchnienie. Pewnie dlatego ostatni Love Theme jest taki smutny. Żałośnie snujące się, dramatyczne skrzypce zwiastują nadchodzący koniec. W swej wymowie nie mają już tyle piękna, a raczej przenikliwą żałość i smutną refleksję.

I tak kończy się "original score", więc i mój tekst dobiega końca. Zanim się spostrzegłem, muzyka przebrzmiała, a ja nie znalazłem odpowiedzi na postawione na początku pytanie, gdyż wydawca nie dał mi na to szansy, serwując jedynie ułamek ścieżki. Pozostaje mieć nadzieję na wydanie pełniejszej wersji, a 15 minut zawarte na opisywanym krążku pozawala przypuszczać że rozszerzony Cold Mountain będzie łakomym kąskiem dla wrażliwców lubujących się w wysokiej próby liryce.

Wystawiona przeze mnie nota nie jest średnią arytmetyczną ocen wszystkich utworów zawartych na płycie, lecz odnosi się jedynie do rzeczywistej (w moim odczuciu) wartości muzyki Gabriela Yareda. *piano *original score

Recenzję napisał(a): Piotr Rachwaniec   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1. Wayfaring Stranger (Jack White) - 4:25
2. Like a Songbird That Has Fallen (Reeltime Travelers) - 3:13
3. I Wish My Baby Was Born (Tim Eriksen, Riley Baugus & Tim O`Brien) - 3:09
4. The Scarlet Tide (Alison Krauss) - 2:59
5. The Cuckoo (Tim Eriksen & Riley Baugus) - 1:39
6. Sittin`On Top of the World (Jack White) - 3:48
7. Am I Born to Die? (Tim Eriksen) - 2:32
8. You Will Be My Ain True Love (Alison Krauss) - 2:31
9. I`m Going Home (the Sacred Harp Singers at Liberty Church) - 2:18
10. Never Far Away (Jack White) - 3:40
11. Christmas Time Will Soon Be Over (Jack White) - 3:16
12. Ruby with the Eyes That Sparkle (Stuart Duncan & Dirk Powell) - 3:11
13. Lady Margret (Cassie Franklin) - 3:02
14. Great High Mountain (Jack White) - 4:33
15. Anthem* - 3:24
16. Ada Plays* - 3:18
17. Ada and Inman* - 5:03
18. Love Theme* - 3:40
19. Idumea (the Sacred Harp Singers at Liberty Church) - 3:18

Razem: 63:00 (score: 15:25)

* skomponował Gabriel Yared

Komentarze czytelników:

Sagramor:

Moja ocena:
bez oceny

Z reguły raczej alergicznie reaguję na wydawnictwa dumnie opatrzone formułką "orydżynal mołszon pikczer bla bla" a zawierające w rzeczywistości tandetną sekwencję przypadkowych pop-szmirek. Wiemy jednak wszyscy, że nie zawsze taka formuła albumu jest do nie do zaakceptowania. Muzyka z "Casino" czy "Pulp Fiction" była najlepszym tego dowodem. Można oczywiście nie lubić country (sam nie trawię tego gatunku), ale pisanie, że "melodyjki są do zaakceptowania i łatwo wpadają w ucho, tyle że odstrasza sposób ich wykonania. Robi wrażenie niefrasobliwego i trochę nieskładnego" zakrawa na całkowitą ignorancję. Nie pisałbym tego gdyby na płycie z muzyką z "Cold Mouhtain" przyszło by nam podziwiać talent wokalny Kenny`ego Rogersa, Hanka Williamsa czy Dolly Parton ;-))); nie wiem jednak czy autor to zauważył ale zawarte na płycie utwory reprezentują nieskalany żadną folkową interpretacją, zwyczajny ludowy folklor rodem z amerykańskiego Południa. Owa więc "nieskładność" i "niefrasobliwość" leżą w naturze tej muzyki. Dla podkreślenia sensowności tego typu zabiegów w ramach muzyki filmowej proponuję "Oh Brother, Where Art Thou"... A co do muzyki Yareda to Akademia schodzi na psy skoro coś takiego w ogóle brane jest pod uwagę.

Adam Krysiński:

Moja ocena:
bez oceny

No to Piotrek będzie się (chyba) musiał znów tłumaczyć, jak przy "Atlantydzie" ;-) A tak poważnie to każdy odbiera muzykę inaczej. Ja się nie będę wdawał w dyskusję czy coś jest bardziej folkowe czy nie, bo to rzecz gustu i zamiłowań muzycznych niezwiązanych z muzyką filmową. Powiem natomiast jedno - Gabriel Yared nie napisał i nie napisze już nic, co było by lepsze od "Angielskiego Pacjenta".

Babuch:

Moja ocena:
bez oceny

Panie Adamie troszkę wiary w Gabriela Yareda. Angielski Pacjęt wcale nie był dobry i nie zgodzę się że Yared nie napisał nic lepszego od tegóż oskarowego hitu- przykładami mogą być City of Angels jak również Utalentowany (chociaż w przypadku tego drugiego znacznie lepiej prezentuje się oryginalna muzyka jazzowa.) A czy Yared nie napisze nic lepszego to czas pokaże...

Piotr:

Moja ocena:

Panie Sagramorze, ręce opadają jak się czyta takie komentarze... Oczywiście że jestem kompletnym ignorantem jeśli chodzi o country i dlatego też nie próbowałem opisywać tych utworów. Bo to jest serwis (tu Pana oświecę) o symfonicznej muzyce ilustracyjnej! Przytoczony przez Pana mój cytat, tyczył się jedynie utworów chórku kościelnego, które de facto uważam za całkiem przyjemne. Proszę uważniej czytać zanim wysunie pan podobnie niedorzeczne oskarżenia... A to że te cechy ?leżą w naturze tej muzyki???? Nawet Disco Polo posiada pewne konwencje, ale nie znaczy u diabła, że mam się do nich nie przyczepić!!! Czytelnicy chcą czytać o muzyce ilustracyjnej, a nie o wiejskich przyśpiewkach!!! Potem wydali by z trudem uciułane złocisze na płytę i dopiero by było że ten wspaniały ?nieskalany żadną folkową interpretacją...? i co tam jeszcze, materiał woła o pomstę do nieba! Więc bardzo proszę nie rzucać mi tu mięsem wątpliwej jakości, bo się niedobrze robi. Zanim Pan coś znowu napisze, proponuje dobrze się zastanowić i nie przelewać na recenzenta swoich osobistych żali i frustracji...

Sagramor:

Moja ocena:
bez oceny

Dziwi mnie tak ostry ton pańskiej odpowiedzi Panie Piotrze. Nie moim zamierzeniem było wywoływanie burzy na forum nie popartym sensownymi argumentami komentarzem. Jako wielki miłośnik filmowych brzmień staram się po prostu nie ograniczać jedynie do jej ujęcia symfonicznego. Zresztą osobiście nie wyobrażam sobie aby muzyka ta w nieskończoność kurczowo trzymała się powyższej konwencji. Czasy stuprocentowo symfonicznych partytur Miklosa Rozsy czy jemu podobnych gigantów muzyki filmowej bezpowrotnie minęły, choć nadal w oku łza się kręci i skóra cierpnie na dźwięk jego fenomenalnych dokonań. Nie wiem jakie założenia leżą u podstaw istnienia serwisu, ale jakoś trudno jest mi uwierzyć w fakt, że prezentowane na soundtrack.pl ścieżki dźwiękowe rozpatrywane są w kategoriach, że coś jest mniej lub bardziej symfoniczne. Z radością przyjmuję fakt gdy okazuje się, że kompozytor w poszukiwaniu inspiracji sięgnął po jakiś tradycyjny temat, nietypowe instrumentarium lub po prostu bez żadnej ingerencji wykorzystał jakiś konkretny wycinek konkretnej tradycji muzycznej. Oczywiście wszystko w rozsądnych proporcjach. Pozdrawiam.


  Do tej recenzji jest jeszcze 5 komentarzy -> Pokaż wszystkie