Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Bond Back In Action

12 Październik 2003, 11:22 
Kompozytor: John Barry
Monty Norman

Rok wydania: 1999
Wydawca: Silvascreen

Muzyka na płycie:
Bond Back In Action

"Bond , James Bond" - te słowa zapoczątkowały najdłuższą serię filmów w historii kina. Dały życie nowemu bohaterowi, który bardzo szybko stał się ikoną milionów i dziś już nikt sobie nie wyobraża dziejów srebrnego ekranu (na pewno znajdą się niechlubne wyjątki) bez szarmanckiego, ironicznego, brutalnego ale wyjątkowego agenta wywiadu brytyjskiego. Przeniesienie na taśmę filmową książkowych przygód tworzonych przez kilkanaście lat przez Iana Fleminga było przysłowiowym "strzałem w dziesiątkę": nowa jakość w przemyśle filmowym, zupełne "novum" jeśli chodzi o bohatera, atrakcyjna oprawa, efektowne sceny, sprawnie pisane scenariusze i genialnie dobrany aktor odtwarzający 007 - to wszystko razem "powaliło" na kolana publikę na całym świecie (oczywiście - z wyjątkiem Bogu ducha winnych kinomanów, którzy mieli wątpliwe szczęście żyć wtedy akurat w którymkolwiek z państw obozu socjalistycznego) i przyniosło krociowe zyski producentom, nakręcając "maszynkę do robienia pieniędzy" jeszcze bardziej. To jednak tylko część tajemnicy sukcesu Jamesa Bonda. Do pełni szczęścia brakowało jeszcze jednego elementu - muzyki, która jest nie mniej ważnym bohaterem sagi filmów o niezniszczalnym tajnym agencie. Wybór, który padł początkowo na Monty`ego Normana był tylko połowicznym sukcesem, jeśli przyjmiemy, że to on skomponował fantastyczny James Bond Theme (według relacji samego Monty`ego Normana zaczerpnął on ten temat z musicalu, który sam napisał - A house for Mr.Beeswas). Jednak aranżacja Barry`ego dopiero zdziałała cuda, bowiem - John Barry - wówczas jeszcze bardziej muzyk rockowo - jazzowy, aniżeli kompozytor muzyki do filmów - dodał do tych kilkunastu nut energetyczne brzmienie, wspaniałą gitarę i trąbkę. Tak naprawdę chyba się nigdy nie dowiemy, jak było w rzeczywistości - kto i ile miał wkładu w rzeczywisty kształt tego fantastycznego tematu muzycznego. Najważniejsze jest jednak to, że w ogóle on powstał i że mamy możliwość "delektowania" się nim od ponad 40. lat. I właśnie on otwiera kolejną kompilację spod znaku Silvascreenu - Bond back in action.

To album pochodzący z 1999 roku, wydany w najwyższej jakości formie - zarówno jeśli chodzi o muzykę (format HDCD), jak i opakowanie oraz "design" samego CD. Gdy sięgam po Bond back in action - otwieram czerwone pudełko, tzw. "Ferrari Red" - bo w takim jest właśnie kolorze. Również wygląd krążka nie pozostawia wiele do życzenia. Krótko mówiąc - jakość na najwyższym poziomie. Ale gdy przejdziemy do zawartości - już nie jest tak "różowo", ponieważ według mnie wykonanie muzyki przez dobrze znanego Nic`a Raine`a jest po prostu nierówne. Część tematów jest świetna, ale inne - niestety zatraciły ducha oryginału. Jednakże nie skazuję tej płyty na całkowitą "muzyczną banicję" jak czyni to wielu, ponieważ cennym doświadczeniem jest słuchanie każdej wersji klasyki muzyki filmowej - i nie tylko takiej - rozmaitych kompozytorów.

Znany na całym świecie i zaliczany do ścisłego grona najlepszych tematów James Bond Theme znalazł się na zaszczytnym pierwszym miejscu na tej płycie. Poproszono nawet tego samego gitarzystę z zespołu Johna Barry`ego - (The John Barry Seven) - Vic`a Flick`a aby ponownie zagrał ten fantastyczny temat. Wydawać by się mogło, że wszystko jest o.k. - ale niestety nie jest to ten sam klimat co przed 41. laty. Wiele czynników ma na to wpływ, jeden jest zasadniczy - nawet najlepszy, świetnie znający samego Barry`ego dyrygent, aranżer i kompozytor nie jest w stanie oddać tego samego brzmienia co właściwy człowiek na właściwym miejscu - czyli John Barry we własnej osobie. Ponadto - co ma bardzo duże znaczenie - muzyka oryginalnie nagrywana była w CBS Studios w Londynie w 1962 roku a wówczas jeszcze nie istniały tak zaawansowane technologie audio jak dzisiaj. Wtedy po prostu rozstawiano mikrofony w studio i rozpoczynano sesję nagraniową. Mogłoby się wydawać - "nic bardziej prymitywnego", ale - paradoksalnie - dzięki temu istnieje coś takiego jak "Bond sound" - który jest właśnie nie do podrobienia. Mikrofony zbierały dźwięk gitary ale i pogłos pomieszczenia. To dało ten wspaniały efekt - tajemnicy, grozy i odrealnienia. Można by nawet powiedzieć, że jest w James Bond Theme jakaś bezwzględność. Ta energia i agresywność w temacie bondowskim jest spowodowana tym, że Vic Flick bardzo intensywnie uderzał w struny gitary - co dało jak najbardziej pożądany efekt. Kiedy temat jest grany już przez całą orkiestrę - podkreśla charakter i pozwala uchwycić walory Bonda. Temat był użyty wiele razy w Dr. No - ponieważ oryginalna muzyka ilustracyjna Normana nie do końca odpowiadała producentom. Największa kwintesencja Bonda - a to za sprawą muzyki - to scena w Doktorze No, gdy po raz pierwszy poznajemy 007 w kasynie. Muzyka "wchodzi" w najbardziej odpowiednim momencie - gdy Connery ukazuje swą twarz - i wtedy rodzi się legenda. Temat oryginalny z `62 roku jest moim zdaniem niepowtarzalny i pomimo szacunku, jaki żywię do Nic`a Raine`a za próbę ponownego nagrania tego evergreenu - to jednak wersja Barry`ego pozostanie moją ulubioną. Oprócz James Bond Theme umieszczono na tym albumie jeszcze krótką suitę z Dr. No - autorstwa Monty`ego Normana. Są to trzy utwory: Death of the tarantula, Killing the guard i Death of dr. No. W pierwszym przewija się temat bondowski ale w dosyć kiepskiej aranżacji (już wiadomo dlaczego poprosili Barry`ego aby coś z tym zrobił) i słuchanie tego w oderwaniu od obrazu naprawdę nie należy do największych przyjemności.

Ścieżka numer trzy wprowadza nas w klimat From Russia with love. Rozpoczyna się od Main Title - czyli instrumentalnej wersji piosenki Lionela Barta, którą słyszymy dopiero w środku filmu. Sam początek to "skompresowany temat główny" - kilka pierwszych nut z James Bond Theme. Później już jest "właściwa" melodia - tutaj grana przez The City of Prague Philharmonic, ale zaaranżowana bardzo podobnie jak w oryginale. Po zakończeniu melodii From Russia... - wchodzi temat bondowski, dodając niesamowitej energii i - przypomina o głównym bohaterze. Dźwiękonaśladownictwo z kolei to cecha charakterystyczna The Zagreb Express - ścieżki, która ostatecznie nie znalazła się na albumie do filmu a jest tego warta: *sekcja smyczkowa i *glissando na harfie, oraz rytmicznie grające trąbki, które naśladują stukot kół to prawdziwa pomysłowość. The Zagreb Express przechodzi łagodnie w Gypsy camp, który również znajduje się na tej samej ścieżce. Tutaj dominuje przepiękna gitara, przywodząca na myśl tułaczkę i cygański klimat. The Golden Horn to z kolei wesoły i skoczny utwór na perkusję, marimbę, 2. tamburyny, rozbudowaną sekcję smyczkową i *waltornie. Szósta ścieżka - Girl trouble została skomponowana na potrzeby sceny walki w obozie cygańskim i jest mocno ilustracyjna - muzyka narasta - stopniując napięcie. 007 takes the Lektor to drugi obok James Bond theme temat wiodący w serii bondowskiej, który jeszcze nie raz będzie się pojawiać w filmach z agentem Jej Królewskiej Mości. Tutaj muzyka naśladuje pracę telegrafu, a to za pomocą wymieniających się rolami sekcji: smyczkowej i dętej. Główna melodia jest grana przez trąbki, a rozbudowany akompaniament tworzą: sekcja smyczkowa, perkusja i waltornie.

Goldfingera reprezentują na tym albumie: Into Miami/Alpine drive - czyli połączenie dwóch tematów: z początku filmu i sceny jazdy do szwajcarskiej siedziby złowrogiego Aurica Goldfingera, a także Dawn Raid At Fort Knox. Into Miami to jazzowa improwizacja wprowadzająca nas w nastrój beztroski i błogiej bezczynności, jakiej się oddajemy razem z Bondem na Florydzie. Gra jazz-band z wybijającą się z tła na początku - trąbką, a potem - saksofonem - i znowu trąbką. Potem już słyszymy urzekający temat główny z Goldfingera a to znaczy, że przeszliśmy do Alpine drive, który jest niczym innym jak instrumentalną wersją piosenki tytułowej, śpiewanej przez Shirley Bassey. "Dawn raid at Fort Knox" jest przykładem tego co tworzył Barry z powodzeniem głównie w latach 60. - wspaniała kompozycja ilustracyjna: budująca, a następnie podtrzymująca napięcie w scenie napaści na Fort Knox. Powtarza ten sam motyw, zwiększając intensywność wojskowych werbli i dramatycznie grającej sekcji smyczkowej, sekcji dętej oraz flecików pikkolo. Daje się chyba też usłyszeć w tym temacie wibrafon. Świetny utwór - jest to chyba jeden z najlepszych ilustracyjnych "kawałków" Barry`ego.

Jako dziesiąty utwór, nagrano na potrzeby tego albumu suitę z Thunderballa: The Bomb/Cafe Martinique - pierwsza to ilustracyjna, budująca napięcie, a Cafe Martinique to instrumentalna wersja nieużytej w filmie piosenki (Mr. Kiss Kiss Bang Bang), zaśpiewanej przez Dionne Warwick. The Bomb jest zdominowany przez hałaśliwą sekcję dętą i trwa około 40. sekund. Potem znowu zanurzamy się w aksamitnym brzmieniu jazzu - bowiem Cafe Martinique to właśnie taki utwór - na sekcję smyczkową, wibrafon i flet. Całkiem inne - niedelikatne brzmienie - czeka nas potem, a jest to suita Fight on The Disco Volante/Death of Largo - Finale. I tutaj muszę się zatrzymać na dłuższą chwilę - początek utworu to jeden z tych arcygenialnych pomysłów Barry`ego na wytworzenie atmosfery niebezpieczeństwa, suspensu - to kwintesencja jego "szpiegowskiego stylu". To właściwie prosta melodia, złożona zaledwie z kilku nut wzbogacona o niepokojące brzmienie trąbek i waltorni oraz - delikatne fleciki a w to wszystko wpleciony jest fantastyczny wibrafon... Tak - to muzyka, którą pamiętam jeszcze z dzieciństwa, kiedy po raz pierwszy oglądałem "Bondy" na Filmnecie - jest tak "klimatyczna", że nie da się jej zapomnieć. Kiedy usłyszymy pierwsze dźwięki tematu "007" - oznacza to, że przechodzimy już do właściwej części Fight... - bardzo dynamicznej - ilustrującej bowiem rajd jachtem motorowym Disco Volante po morzu - aż do "finału" na jednej ze skał... Tu również użyto flecików, ale główna melodia jest grana przez mocną sekcję dętą, której towarzyszy perkusja i sekcja smyczkowa. Interesująca jest wersja James Bond theme w wydaniu "pizzicato" - czyli technice grania, polegającej na szarpaniu strun skrzypiec palcami. Temat kończy wspaniała koda.

Począwszy od dwunastego utworu - rozpoczyna się najciekawsza chyba część płyty, bowiem następuje przejście do dwóch najlepszych soundtracków Barry`ego, skomponowanych do sagi o Bondzie: You only live twice i On Her Majesty`s Secret Service. Na dodatek - po raz kolejny - od Dr. No - czyli od ścieżki nr 2 i From Russia with Love - The Zagreb express(ścieżka nr 4) - zaserwowano nam prezent w postaci ścieżek, które zostały nagrane tylko do filmu, ale - nie pojawiły się na oryginalnym LP. Przepiękna kompozycja, która - szczerze mówiąc - spokojnie zasługiwała na Oscara, a przynajmniej na - nominację jest tu wykonana całkiem dobrze. Ponadto w suicie zawarto ścieżki, których nawet w tak wspaniałej erze - po 31.III.2003.(dla niewtajemniczonych: dzień, w którym miała miejsce premiera wszystkich, z niewielkimi wyjątkami soundtracków do serii o Bondzie w wersji zremasteringowanej) - nie znajdziemy na płytach EMI/VIRGIN, pomimo tego, że dodano wiele tzw. "bonus tracks". Suita z You Only Live Twice zaczyna się właśnie takim rarytasem: Bond`s Funeral - muzyką, która ilustruje scenę sfingowanego pogrzebu Jamesa Bonda na Morzu Japońskim: melodia grana przez flet, z akompaniamentem sekcji smyczkowej, tworzącej "tło" przechodzi - niemal niepostrzeżenie w The Human Torpedo - ścieżkę do sceny następującej bezpośrednio po pierwszej. Suspence - stopniujący napięcie za pomocą ksylofonu ("efekt odliczania") przechodzi w ładną melodię, po której następuje klasycznie piękny Mountains and Sunsets - temat główny z You only live twice do sceny podróży Bonda po morzu. Tak naprawdę to wariacja na tym temacie - bowiem głównej melodii towarzyszą egzotyczne instrumenty - takie jak: marimba ale też - ksylofon i klawikord. The Wedding - to urzekająca kompozycja na *koto - drewniany, etniczny 13. strunowy instrument z Japonii i sekcję smyczkową - jednak tutaj koto jest naśladowane przez wiolonczele. James Bond averts III. World War - to bardzo hałaśliwa kompozycja, rozpoczynająca się tematem bondowskim - przewagę w niej mają sekcja dęta i ksylofon. Bezkonkurencyjna jest natomiast Capsule in space ( znana również jako Space march) - pierwsza ścieżka "kosmiczna" Barry`ego. Cudowna - aczkolwiek zwiastująca niebezpieczeństwo melodia - grana jest przez flet i sekcję dętą wraz z czarującym akompaniamentem sekcji smyczkowej - a na dodatek da się usłyszeć ciągłe glissando na harfie - co świetnie oddaje charakter sceny - podróży w przestrzeni kosmicznej. Napięcie narasta - aż do eksplozji trąbek i waltornii w ostatnich sekundach ścieżki.

Syntezatorowe brzmienie i "śmiertelnie poważny" soundtrack to cechy score`u do On Her Majesty`s Secret Service. Jednak znajdzie się niewielu takich, którzy oceniliby go negatywnie. I w istocie - to wyjątkowo udana muzyka - zarówno bardzo energetyczna i pompatyczna ale i kameralna, z dającym się wyraźnie usłyszeć jazzowym tonem. This Never Happened To The Other Feller to wspaniała klasyka i - novum w serii Bonda, jak na ówczesne czasy, bowiem temat główny, który otwiera tę kompozycję był po raz pierwszy zagrany wyłącznie przez syntezatory i sekcję smyczkową - bez gitary elektrycznej, ale z dodatkiem saksofonu. Niestety ten genialny utwór do sceny akcji na plaży jest tutaj w wersji mocno okrojonej - stanowiąc po prostu wprowadzenie, jakby "uzasadnia" następujący po nim Gumbold`s Safe Break. This Never Happened... w oryginale to wspaniale zaaranżowany James Bond Theme w nietypowej wersji na stylowe syntezatory i połączony z tym temat akcji - świetny, niesamowicie energetyczny z fantastyczną sekcją smyczkową.. .Aż żal ściska serce, że został on tak okaleczony na Bond Back in Action i tym samym ogranicza się tylko do James Bond Theme. Natomiast Gumbold`s Safe Break nie stracił zbyt wiele ze swojego charakteru choć również go skrócono. Mimo to - tworzy wspaniałą atmosferę napięcia, muzyka narasta "crescendo" aż do nieuniknionego finału... A to wszystko zostało osiągnięte za pomocą syntezatora, na którym coraz to szybciej wygrywane jest kilka nut, prostej sekcji smyczkowej i pojawiającej się w końcu utworu "blachy", czyli instrumentów dętych. Gumbold`s Safe Break jest przykładem zarówno stylu Barry`ego, którego emanacją są użyte instrumenty, jak i powtarzalność motywu - tzw. "repetycja". Zanurzamy się w błogim i usypiającym jazzie, słuchając Bond Meets the Girls skomponowanego na saksofon i delikatny syntezator. Gładko przechodzimy w fantastyczny Who Will Buy My Yesterdays? a poznamy go po introdukcji fletu, któremu towarzyszy wyciszona i proporcjonalnie dobrana sekcja smyczkowa. Nie zabrakło też stonowanej trąbki, która wymienia się z fletem.

Esencja akcji odbijającej się w muzyce to Escape from Piz Gloria and the Ski Chase. Tu mamy absolutnie wszystko co powinno być zawarte w tzw. *"action score" - szybkie tempo, melodia pompatyczna (ale nie za bardzo) i groźna, nowoczesne instrumenty połączone z klasycznymi, rozbudowany akompaniament, legendarna linia basowa... Mógłbym tak jeszcze wymieniać parę... minut! Na tej kompilacji nagrano dłuższą wersję z "filmowym tempem", bowiem na oryginalnym albumie pojawia się ta kompozycja na dwóch ścieżkach: Ski Chase i Battle at Piz Gloria. Jest to kolejny dowód wspaniałej inwencji Johna Barry`ego, który "żonglując" konwencją i stylem muzycznym z filmów o 007 był zdolny nadać nowe brzmienie - dopasowując je do nowego aktora, którym był "jednorazowy" George Lazenby. Według mojego skromnego zdania to zdecydowanie najlepszy temat muzyczny w serii bondowskiej i jeden z najciekawszych w całym dorobku Barry`ego: linia basów - bardzo prosta, którą można wygrać na klawiaturze fortepianu już "za pierwszym podejściem"( została "skradziona" przez Davida Arnolda do muzyki ilustrującej scenę ucieczki "szwarccharakteru" Zao z kubańskiej kliniki w ostatnim "Bondzie" - Die Another Day) i do tego - melodia główna, która nie może "wylecieć z głowy". Majstersztyk. Nic Raine dość dobrze poradził sobie akurat z tym utworem (Escape from Piz Gloria and the Ski Chase) - syntezatory brzmią w nim bardziej wiarygodnie niż w This Never Happened to the Other Feller.

Powrót do nieco bardziej tradycyjnego brzmienia symfonicznego Barry zaprezentował w Diamonds are Forever, z urzekającą piosenką tytułową zaśpiewaną przez Shirley Bassey. Diamenty są Wieczne to *score "spod znaku saksofonu" i z dodatkiem różnego rodzaju sympatycznych tricków na ksylofonie. Suitę otwierają: Mr. Wint and Mr. Kidd i Moon Buggy Ride. Pierwszy z nich jest poświęcony parze komicznych, homoseksualnych morderców i przeważa w nim oczywiście saksofon, który prowadzi melodię. Moon Buggy Ride to intrygujący utwór - zaczyna się nerwowo szybko wygrywaną na bardzo wysokich tonach melodią przez sekcję smyczkową *unisono i ksylofon - tworząc przygotowanie do sceny pościgu na motorach terenowych - a kiedy ta się naprawdę zaczyna - wchodzą: waltornie i trąbki oraz flet. Powrót do "tematów kosmicznych" (nie mylić z komicznymi) to Blofeld`s Laser - powolny, z piękną sekcją smyczkową i trąbką oraz saksofonem i flecikiem. Tak naprawdę to wariacja na temat "Capsule in space" z "You only live twice". Ostatnia minuta tej suity to "Killing Wint and Kidd" - powrót do tematu zabójców - gejów. Na samym końcu możemy wysłuchać autentycznie dobrej wersji instrumentalnej Diamonds Are Forever - tutaj Nic Raine zasługuje akurat na pochwałę - aranżacja bez zarzutu - wszystko jest na swoim miejscu jak należy. A cała suita z Diamentów... jest chyba najrówniejszą z wszystkich na tej kompilacji.

Egzotyczne miejsca, świetne zdjęcia, nieoczekiwane zwroty akcji, piękne kobiety, szybkie samochody i walka szpiegów a to wszystko okraszone ironicznym humorem i oto mamy serię filmów z rejonu popkultury w dobrym tego słowa znaczeniu. Do tej niesamowitej mieszanki dodano muzykę, która - nie waham się tego powiedzieć - pomogła w wykreowaniu niezapomnianego wizerunku twardziela z Wysp Brytyjskich nie mniej niż zwierzęca aparycja i magnetyzm Seana Connery`ego. Tak jak Connery stworzył pewien "wzorzec" postaci - tak Barry zrobił to samo z muzyką - był autorem swego własnego stylu, stylu "Bond by Barry", którego żadnemu innemu kompozytorowi nie udało się powielić. Jedyne w swoim rodzaju i zniewalające brzmienie z jedenastu filmów o agencie, do których Barry napisał partytury jest już od dawien dawna klasyką muzyki filmowej i muzyką "co się zowie". Można do niej powracać bez końca i ciągle odnajdywać w niej wszystko co w dobrej kompozycji powinno być zawarte. Ponadto jest to prawdziwa "kopalnia tematów" i klimat, jakiego próżno szukać w innych filmach.

Bond Back in Action" to dobry przykład albumu, który skupia się na twórczości Barry`ego związanej z muzyką do sagi o Bondzie. Nie jest on jednak przyjmowany przez wielu "Bondomaniaków" i "Barrymaniaków" z atencją. Nie do końca słusznie. Fakt, iż Nic Raine nie dorównał oryginałom z lat 60. ale i tak wiele ścieżek brzmi całkiem przekonywująco (np. Into Miami/Alpine Drive, czy suita z Thunderballa czy Diamonds Are Forever). Wartość tego albumu była znacznie większa przed wcześniej wspomnianym 31.marca br., ponieważ była to chyba jedyna kompilacja z muzyką z Bondów nagrana w Dolby Surround i w tak doskonałej cyfrowej jakości. Ponadto - zawiera cenne - nigdzie indziej nie spotykane utwory, które nie miały szczęścia znaleźć się na oryginalnych soundtrackach do filmów. Wydana przez EMI/VIRGIN seria zremasteringowanych Bondów (wcześniej można było kupić jedynie bardzo "prymitywne" soundtracki jeszcze z lat 80. - były to longplaye skopiowane na CD) nadrabia niewybaczalną wcześniej zaległość, jaką był brak płyt poświęconych temu ważnemu rozdziałowi w historii muzyki filmowej ale - jednocześnie obniża wartość wydawnictwa ze "stajni" Silvascreenu. Choć - by być szczerym - nawet dziś nie znajdziecie takich unikatów jak Bond`s Funeral czy Human Torpedo z You Only Live Twice nawet na supernowym krążku EMI. Konkluzja może być tylko jedna - muzyka z Bonda jest warta wysłuchania nawet jeśli zajmuje się tym ktoś inny niż sam Barry - a Nic Raine daje nam - może nie pełną - ale zawsze - gwarancję tego, że kompozycje będą zbliżone do prawdziwego wykonania. Poza tym - jako jeden z niewielu dbał w ten sposób o to by imię: John Barry nie znikło zupełnie z witryn sklepów muzycznych i aby nowe generacje wielbicieli muzyki filmowej mogły zapoznać się z tym fantastycznym kawałkiem historii Bonda od strony muzycznej. Ocalił też od zapomnienia kompozycje, które być może nie miałyby szansy dotrzeć do szerokich rzesz słuchaczy . Warto to docenić. *aria *pizzicato *crescendo *action score

Recenzję napisał(a): Janusz Pietrzykowski   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

Dr. No (Monty Norman)
1. The James Bond Theme - 1:58
2. Death of the Tarantula/Killing the Guard/Death of Dr.No - 5:20

From Russia With Love (John Barry)
3. Main Title (Bart/Barry/Norman) - 2:18
4. The Zagreb Express/Gypsy Camp - 2:28
5. The Golden Horn - 2:07
6. Girl Trouble - 2:08
7. 007 Takes the Lektor - 3:09

Goldfinger (John Barry)
8. Into Miami/Alpine Drive - 2:50
9. Dawn Raid at Fort Knox - 5:31

Thunderball (John Barry)
10. The Bomb/Cafe Martinique (Mr. Kiss Kiss Ban Bang) - 3:08
11. Fight on the Disco Volante/Death of Largo - Finale - 6:26

You Only Live Twice (John Barry)
12. Bond`s Funeral/The Human Torpedo/Mountains and Sunsets - 5:19
13. The Wedding/Bond Averts WW III/Capsule in Space - 4:48

On Her Majesty`s Secret Service (John Barry)
14. This Never Happened to the Other Fella`/Gumbold`s Safe Break - 4:21
15. Bond and the Girls/Who Will Buy my Yesterdays? - 4:51
16. Escape from Piz Gloria and the Ski Chase - 4:18

Diamonds are Forever (John Barry)
17. Mr.Wint and Mr.Kidd/Moon Buggy Ride - 4:51
18. Blofeld`s Laser/Killing Wint and Kidd - 4:52
19. Diamonds are Forever - 3:38

Razem: 74:14

Komentarze czytelników:

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Dla mnie ta płyta (jak i następna w "złotym" opakowaniu - Bond Back In Action 2) to wielka szmira. Aż śmiać mi się chce jak słyszę te nowe aranżacje. Szczególnie kiepskość Praskiej Orkiestry Symfonicznej bardziej na drugiej płycie (szczególnie w aranżacjach suit z "The Living Daylights"). Nie wiem dlaczego narane materiały zostały aż tak zmienione - tak nie boję się tu użyć tego słowa, bo całość brzmi zupełnie odmiennie od oryginalnych kompozycji. Przecież pan Nicholas Raine tak świetnie spisał się choćby przy re-edycjach "Last Valley" czy "Podnieść Tytanika" i kilku innych... A tu? Amatorszczyzna... To tak brzmi jak muzyka zawarta na stosach hipermarketowych płyt za dwa złote z serii "Grupa X Wykonuje Utwory Zespołu X". Stanowczo odradzam zakup płyty "Bond Back In Action" i "Bond Back In Action 2", pomimo że w polskich marketach są dostępne za cenę około 30 złotych. lepiej sięgnąć po oryginale bondowe soundtracki z serii "remastered" (szczególnie w wydanych właśnie "pakach") - a brakujące utwory muzyczne posłuchać oglądając filmy z bondem :P Dla mnie ocena jest 1 i Pól ale podniosłem o cały stopień ocenę za wydanie tej płyty - jest naprawdę doskonałe i lepsze niż w następnej części "Bond Back In Action 2".

Adam Krysiński:

Moja ocena:
bez oceny

A i kompletnie nie zgodzę się tu ze zdaniem Janusza z ostatniego akapitu : "nawet dziś nie znajdziecie takich unikatów jak Bond`s Funeral czy Human Torpedo z You Only Live Twice nawet na supernowym krążku EMI" . Janusz popełnił tu najzwyklejszy błąd ponieważ motyw pogrzebu Bonda jest oczywiście zawarty na wersji "Remastered" - dokładniej proszę przewinąc utwór 13 ("James Bond In Japan") do jednej minuty i 16 sekundy (01:16). Od tej chwili słyszymy motyw muzyczny ilustrujący pogrzeb Bonda na morzu gdy marynarz odczytuje fragment Biblii. Taki mały bład który nie wpływa na fakt tej recenzji - jest po prostu genialna... Długa i rzeczowa i zawiera wiele, naprawdę wiele słów i zwrotów które zasługują na najwyższe pochwały - pełen profesjonalizm! Pozdrawiam Janusza bo już jest w redakcji "Złota Trójca" lubiąca... bardzo lubiąca Johna Barry`ego, i czytelnicy na pewno wiedzą kto do tej "trójcy" należy :P

don:

Moja ocena:
bez oceny

mam pytanie do Adama : czy w tych "pakach " z muzyką to sa płyty te najnowsze "remastered" , jeśli tak to gdzie je mozna kupić . DZIĘKI

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Oczywiście że w tych nowo wydanych pakach są płyty "Remastered". Kupisz je bez problemu w Media Markt (przynajmniej w moim Krakowie :) a jak nie to zawsze znajdziesz je w sklepie internetowym Gigant.pl oraz w kilku innych ale ja polecam osobiście Gigant.pl. Cena wynosi 66,99 złotych co daje niecałe 23 złote za jedną płytę - śmiesznie niska cena. Wadą tych paków jest jedynie to że albumy w nich nie są poukładane chronologicznie tak jak wychodziły filmy. Na przykład jeden z paków ma taką zawartość - The Living Daylights + Octopussy + GoldenEye. Pozdrawiam!

Koper:

Moja ocena:
bez oceny

Adam, człowieku, weź sie zdecyduj! :D Raz dajesz 2,5, raz 5, a raz nie chcesz oceniać płyty. Gorzej jak baba. ;)


  Do tej recenzji jest jeszcze 1 komentarz -> Pokaż wszystkie