Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Harry Potter i Kamień Filozoficzny (Harry Potter and the Philosopher`s Stone)

21 Maj 2003, 09:53 
Kompozytor: John Williams

Dyrygent: John Williams
Orkiestracje: Eddie Karam, Conrad Pope
Chór: London Voices

Rok wydania: 2001
Wydawca: Warner Sunset Records

Muzyka na płycie:
Muzyka w filmie:
Harry Potter i Kamień Filozoficzny (Harry Potter and the Philosopher`s Stone)

Ta muzyka była nominowana do Oscara
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po przesłuchaniu tej płyty, było kupienie książki J.K. Rowling, pod tym samym tytułem. Do tak "drastycznego" posunięcia, skłoniła mnie oczywiście fenomenalna partytura Williamsa, której klimat i ogromna dawka magiczności, (której w tak fantastycznej formie nie uświadczyłem od czasu słynnego Hook`a) po prostu mnie urzekła. Tematy główne i ich piękne aranżacje, jakie opracował tu John, wydały mi się tak perfekcyjnie pasujące do klimatu tej powieści, że po prostu musiałem sięgnąć po książkę, (która zresztą także mnie urzekła), aby dowiedzieć się, co się kryje pod zagadkowymi tytułami, widniejącymi na wkładce pudełka.

Jednak muszę się przyznać, że gdy kilka miesięcy wcześniej, usłyszałem, że Williams zamierza skomponować muzykę do Pottera, to nie popadłem w wielki entuzjazm (a raczej w skrajny sceptyzm). Pewnie dla tego, że nie znałem tej powieści i nie wiedziałem, jaki w niej drzemie potencjał, ale przyczyniła się też do tego pewna "dorosłość", do której zdążył nas przyzwyczaić maestro po słynnej Liście Schindlera, a wyjątkami od reguły były Star Warsy, The Lost World i Sabina. Jednak wraz z rozpoczęciem nowego stulecia, Williams wyraźnie wrócił do tego, co robi najlepiej, czyli do pisania "hiciorskich" partytur, zawierających całe mnóstwo charakterystycznych tematów, które z miejsca wkraczają do panteonu klasyków gatunku. Oczywiście nie neguję tutaj niezwykłego talentu John`a do pisania stonowanych, wzruszających i raczej smutnych melodii (np.: JFK, Nixon, Angela`s Asches, Amistad) jednak zawsze jest dobrze dla odprężenia posłuchać trochę bardziej przebojowych kompozycji, a trzeba sobie powiedzieć, że Williams w tym gatunku jest bezpretensjonalnym mistrzem.

Kiedyś, pewien Amerykanin, w rozmowie ze mną, stwierdził, że soundtrack ten jest dużo bliższy duchowi książkowego pierwowzoru, niż sam film. Zgodziłem się z nim całkowicie. Film jest dobry, jednak mimo IDEALNEJ obsady aktorskiej, sprawia nieuchwytne wrażenie... przesycenia i przerostu formy nad treścią. Na szczęście praca Williamsa wspaniale dopełnia i wzbogaca ten obraz, jednak nie jest z nim tak silnie połączona, jak by się mogło tego spodziewać i równie dobrze może być "konsumowana" osobno. Niektórzy krytycy zarzucają tej płycie, że oferuje za małą ilość magii, co ja osobiście uważam za kompletną bzdurę. Może poziom magicznej zwiewności u Pottera nie jest tak wysoki jak w przypadku Home Alone czy Hook`a, jednak sposób, w jaki Williams czaruje słuchacza, jest naprawdę imponujący i zasługuje na najwyższe uznanie.

A czarowani jesteśmy od pierwszej do ostatniej nuty. Na początku, dyskretne wprowadzenie tematu Hedwigi - pocztowej sowy Pottera (nie można jednoznacznie powiedzieć, kogo reprezentuje ten temat, ponieważ jest używany uniwersalnie, jednak oficjalnie jest to temat Hedwigi). Cicha *czelesta, rozpędza się, by w końcu potężnie zatryumfować, a wspaniałe, "pływające" *smyczki w takt walca, brzmią magicznie i tajemniczo zarazem (fenomenalna aranżacja w The Arrival of Baby Harry, wspaniała wersja koncertowa na końcu: Hedwig`s Theme). Przypomina to trochę konwencję Home Alone (tam wykorzystanie czelesty było równie szerokie), jednak tamta melodia, choć aranżacyjnie podobna, brzmi bardziej prostolinijnie, a w tym temacie jest coś niedopowiedzianego, i tajemniczego.

Jednak prawdziwy highlight jest przed nami: Harry`s Wondorous World, czyli potężny, niezwykle charakterystyczny temat Harry`ego (znowu na 3), będący motorem napędowym całego score`u. Naprawdę melodia ta i zastosowana tu przez Williamsa koncertowa aranżacja zniewala zwiewnością i magicznością podobnego kalibru, co Hook czy Czarownice z Eastwick. Williams pokazał prawdziwą klasę, i w pięknym stylu przypomniał nam, że nadal potrafi perfekcyjnie "operować" sekcją dętą i smyczkową, które z niewiarygodną dokładnością uzupełniają się i co chwila przeplatają nawzajem. Temat ten przypomina mi "złote lata" kariery Williamsa (przełom lat 70` i 80`) kiedy to komponował klasyk za klasykiem, a melodie prowadzące były przebojowe, świeże i sprawiały nieodparte wrażenie, idealnego dopasowania do treści filmu. W tym przypadku, dopasowanie muzyki, do treści, jaką ma ilustrować, stoi na absolutnie najwyższym poziomie.

Płyta ta, zaskakuje także bardzo dużą różnorodnością muzyki. Nie mamy tu uciążliwego i nudnego powtarzania tych samych tematów. Oczywiści temat Hedwigi i Pottera przewija się najczęściej, jednak każda wersja jest inna od poprzedniej; oba trzymają się jednak pogodnych klimatów. "Ciemna" strona albumu, to temat Voldemorta, głównego czarnego bohatera. I tu przychodzi jednak lekkie rozczarowanie. Melodia ta to w zasadzie 3, uciążliwie powtarzane dźwięki, przy akompaniamencie tajemniczej sekcji smyczkowej, i czasem przeszywającego chóru. Nie brzmi to źle (a raczej śmiertelnie groźnie i tajemniczo), jednak spodziewałem się tu jakiegoś znakomitego marszu (a`la Darth Vader). Jednak przyznaję, że utwór jest mroczny (i taki miał być) i potrafi przestraszyć (przypomina trochę temat Imperatora ze Star Warsów). Skoro jesteśmy przy drobnych potknięciach, to wspomnijmy o Christmas At Hogwards. Druga połowa tego utworu, to niebiański, świąteczny kawałek (w stylu Home Alone), jednak pierwsza część, którą jest kolęda, zaskoczyła mnie całkowicie. Spodziewałem się jakiegoś przebojowego utworu, w stylu Somewhere in my Memory czy Merry Christmas, Merry Christmas (John z pisaniem kolęd radzi sobie naprawdę rewelacyjnie, szczczególnie, jeśli są one z tekstami Leslie Bricusse`go), a zamiast tego dostajemy chór duchów, śpiewających półgłosem i syntezatory w tle. Słucha się tego dziwnie, ale trzeba przyznać, że pomysł jest oryginalny. Równie oryginalnie brzmi temat "ulicy pokątnej" (Diagon Alley & The Gringotts Valut) na której Potter kupuje szkolne podręczniki, traktujące o magii. Trącąca renesansem aranżacja, szeroko eksploatuje przeróżne fujarki, tamburyny i solowe skrzypce (z dziwnie rozpisanymi patiami). Większość z tych instrumentów jest już dawno zapomniana, i miło jest usłyszeć melodię, w błyskotliwy sposób je wykorzystującą.

Tematy akcji, jak na młodzieżowy film, są bardzo ostre i agresywne, ale słucha się ich z zapartym tchem. Niewątpliwy prym w tej kategorii, wiedzie The Quiddith Match, czyli ponad 8 minutowa ilustracja meczu w quidditcha, ze znakomitymi fanfarami na początku, które zapowiadają melodyjny i "niewinny" utwór. Nic bardziej mylnego, z czasem muzyka staje się coraz bardziej dramatyczna, szybka i mroczna, ze wspaniałymi zmianami akordów (od razu przypominają mi się dramatyczne pogonie za Kevinem w Home Alone 2), i wspaniałym powtórzeniem main theme na końcu. Trochę mniej agresywny od poprzednika jest The Chess Game, z mistrzowsko rozpisaną, bardzo dużą liczbą instrumentów perkusyjnych. Bardziej "lekkostrawne" są: Mr. Longbottom Flies, In The Devil`s Snare and the Flying Keys, w których *sekcja smyczkowa zdaje się podrywać do lotu, i krążyć w powietrzu po naszym pokoju (występuje pewne podobieństwo do The Arrival of the Tink & Arrival to Neverland z Hooka czy Tenis Game, Ballroom Scene z Czarownic z Eastwick, choć te dwie ostatnie są w wolniejszym tempie).

Do tego mamy jeszcze całe mnóstwo klimatycznych podtematów, których jakość stoi na równie wysokim poziomie, znacząco podwyższając atrakcyjność tego materiału (pogodny temat "rodzinny", fanfary szkoły Hogwards, temat "szkolny").

Trzeba przyznać, że przed Williamsem stało bardzo trudne zadanie, stworzenia oprawy muzycznej, która reprezentowałaby Harryego Pottera w sercach fanów tej postaci, utworów które grałyby im w głowach, podczas czytania kolejnych jego przygód.
Czy podołał on temu wyzwaniu? - zdecydowanie, z całą odpowiedzialnością - TAK. Partytura, która mnie oczarowała i zachęciła do przeczytania książki, jest dla mnie wybitna; zdecydowanie jest to jeden z mocniejszych punktów w karierze tego kompozytora (może nie przełomowy, ale mocny), i jeden z najbardziej ciekawych soundtracków 2001 roku (dla mnie nawet dużo ciekawszy od wielkiego projektu pana Shore) Naprawdę bardzo cieszę się, ze to właśnie Williams rozpoczął tą serię, i z niecierpliwością czekam na jego kolejne projekty z pod znaku "HP".

Recenzję napisał(a): Rafał Mrozowski   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:


Lista utworów:

Disc 1

1. Prologue - 2:12
2. Harry`s Wondrous World - 5:21
3. The Arrival of Baby Harry - 4:25
4. Visit to the Zoo and Letters from Hogwarts - 3:22
5. Diagon Alley and The Gringotts Vault - 4:06
6. Platform Nine-and-Three-Quarters and the Journey to Hogwarts - 3:14
7. Entry into the Great Hall and The Banquet - 3:42
8. Mr. Longbottom Flies - 3:35
9. Hogwarts Forever! and The Moving Stairs - 3:46
10. The Norwegian Ridgeback and A Change of Season - 2:47
11. The Quidditch Match - 8:28
12. Christmas at Hogwarts - 2:56
13. The Invisibility Cloak and The Library Scene - 3:15
14. Fluffy`s Harp - 2:38
15. In the Devil`s Snare and The Flying Keys - 2:20
16. The Chess Game - 3:48
17. The Face of Voldemort - 6:10
18. Leaving Hogwarts - 2:13
19. Hedwig`s Theme - 5:09

Razem: 73:35

Disc 2 (Special Edition)

Electronic Arts Harry Potter Video Game Trailer
Screen Saver
LEGO Video Game Trailer
Posters Gallery
Wallpapers
Multi Language Trailers (6)

Komentarze czytelników:

JazzO:

Moja ocena:

Muzyka do filmu Harry Potter and the Philosophers Stone jest świetna. Zrobiona po mistrzowsku, z polotem i fantazją. Oczywiście zasługuję na najwyższą ocenę lecz niestety takiej nie wystawiłem. Jest bowiem łudząco podobna do Home Alone - w szczególności biorąc pod uwagę charakter jak i instrumentalizacje ( ta czelesta... no comment). Dlatego tylko czwórka! :( A mogło być tak świetnie !!!

antyfan Williamsa:

Moja ocena:
bez oceny

Nie uważam tak, dostałem ten soundtrack na prezent i to był jeden z najgorszych prezentów, szkoda uszu na takie coś. Jak zwykle pan Williams uraczył nas plątaninom dźwięków bez sensu, jest zwykłą muzyka ilustracyjna, która jest dla niego typowa i poza salą kinową jest nie do słuchania.

fan Williamsa:

Moja ocena:

Antyfan Williamsa kompletnie nie zna się na muzyce!!!

darry:

Moja ocena:

To dzieło Williamsa umieściłbym w kategoriach średnich jeśli chodzi o jego dokonania a w kategoriach lepiej niż średnie jeśli chodzi o muzyke filmową jako całokształt. Nie jest to mocna płyta ale nie sprawia tez zawodu. Ot taka dobra rzemieślnicza robota.

Babuch:

Moja ocena:

No cóż nie mogę się tym razem zgodzić z Rafałem, mimo że nie należe ani do antyfanów Williamsa, ani Pottera. Może przypomnę za co dajemy 5 gwiazdek: "Arcydzieło! Score, która wytycza nowe szlaki w muzyce filmowej (sic!), bądź taki w którym kompozytor z konwencjonalnych środków ekspresji w olśniewający sposób wydobył to co najlepsze. Dzieło wyróżnia się niespotykanym bogactwem rewelacyjnych tematów (sic!), a także (choć niekoniecznie) nowatorstwem stylistycznym i brzmieniowym. Muzyka stanowiła w dużym stopniu o sukcesie filmu. Pozycja obowiązkowa do przerobienia dla każdego słuchacza. Ok no to jakim "arcydziełem wytyczającym nowe szlaki w muzyce filmowej jest Potter"? Odpowiedź rzadnym. Jest to ciekawe, naprawde dobre rzemiosło i nic poza tym. Zgadzam się że wiele dzieł Williamsa to arcydzieła, scory wytyczające nowe szlaki, ale Potter do nich nie należy. Napisanie magicznej partytury znacznie lepiej wyszło Johnowi w Hooku, gdzie radość dziecinstwa, fantazję, polot czuło się przy każdej nucie. Tutaj tego nie ma. Kolejna sprawa- bogactwo rewelacyjnych tematów. Wydaje mi się że Potter nie bombarduje nas genialnymi tematami takimi jak były w Hooku, Home Alone, czy w innych dziełach Willimasa (jak genialny Amistad, czy Imperium Słońca). Mamy dwa świetne tematy; Mówie o temacie Hedwigi i Temacie Ulicy pokątnej. Reszta jest niestety cieżko strawna poza filmem (mimo że Rafał twierdzi inaczej). Szlag mnie trafiał przy Temacie gry w Quidditch. Typowa muzyka ilustracyjna, jakiej pełno. Nic oryginalnego, nic co by sie dobrze słuchało. Te same chwyty Williamsa co zawsze. Zgodzę się oczywiście że 5 gwiazdek można przyznać jeśli kompozytor za pomocą konwencjonalnych środków ekspresji wydobędzie to co najlepsze, ale w Potterze BRAK POLOTU. Czy muzyka przyczyniła się do sukcesu filmu? Nie sądzę. To raczej film przyczynił się do sukcesu muzyki, no i także magia, ale nie partytury a magia nazwiska JOHN WILLIAMS. To w jakiś sposób deifikowało tą muzykę, napełniając kieszenie producentów pieniedzmi ze sprzedaży płytek. Podsumowując muzyka z Pottera jest dobrym rzemiosłem filmowym, ścieżką solidną z dwoma rewelacyjnymi tematami. Niestety jako całość wypada blado i nieoryginalnie (szczegolnie na tle ouevres maestro Johna). No i na koniec pisanie, że Potter jest lepszy od 1 części Władcy to chyba taka mała prowokacaja ze strony Rafała... Mimo iż nie jestem wielbicielem Shorea, i mam jego muzyce dużo do zarzucenia, Władca w porównaniu z Potteremi brzmi znaczne bardziej świeżo, oryginalnie i co najważniejsze tysiąc razy lepiej się go słucha. Niekoniecznie przy obieraniu marchewki.


  Do tej recenzji jest jeszcze 10 komentarzy -> Pokaż wszystkie