Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Epidemia strachu (Contagion)

31 Październik 2011, 00:29 
Kompozytor: Cliff Martinez

Rok wydania: 2011
Wydawca: WaterTower Music

Muzyka na płycie:
Muzyka w filmie:
Epidemia strachu (Contagion)

 Kup tę płytę w:

iTunes za 11.99
Epidemia strachu jest rzadkim przykładem kina katastroficznego, które przykuwa uwagę nie tyle monumentalną, efektowną wizją, lecz fachową realizacją. Film Soderbergha pokazuje trudną walkę z niezwykle szybko rozprzestrzeniającym się śmiertelnym wirusem. Śledzimy pracę naukowców, lekarzy, przedstawicieli rządu, dziennikarzy (również tych cynicznych, nastawionych na zysk). Obserwujemy reakcje zwykłych ludzi, zarówno jednostek, niespodziewanie dotkniętych śmiercią swoich najbliższych, jak i agresywnych w obliczu zagrożenia mas. Wszystko to wygląda bardzo realistycznie i właśnie dzięki temu trzyma w napięciu. Bardzo wiarygodnie zagrali wszyscy aktorzy (wśród nich niemal same gwiazdy, m.in. Kate Winslet, Matt Damon, Gwyneth Paltrow, Jude Law). Stworzyli przekonujące kreacje, unikając gwiazdorskiej szarży.

Muzyka Cliffa Martineza doskonale wpisała się w charakter filmu, nie pełniąc jedynie funkcji klimatycznego tła. Obecność utworów muzycznych jest wyczuwalna podczas seansu, ponieważ są one w dużej mierze bardzo motoryczne i wyraziste stylistycznie. Większość z nich ma cechy gatunku techno: bogata elektronika, mocne bity, transowa powtarzalność. To świadome i bardzo trafne posunięcie artystyczne. Sekwencyjność techno w połączeniu z ilustracyjnymi, filmowymi przesunięciami harmonicznymi orkiestry symfonicznej pomaga łączyć sceny w długie opisowe sekwencje. Elektroniczne dźwięki z kolei doskonale oddają tajemniczość wirusa, jego bezwzględność wobec zupełnie nieświadomych ludzi, a także budują trochę "medyczną" atmosferę całego filmu. Dzięki przyjętej stylistyce, dodatkowe zabiegi ilustracyjne Martineza (nieraz bardzo sugestywne) nie zaburzają realistycznej konwencji filmu.

Należy przy tym zaznaczyć, że muzyka absolutnie nie została wyprana z emocji. Przeciwnie, jest bardzo efektowna, również w oderwaniu od obrazu. Wynika to z bogatego brzmienia, swoistej wizualności utworów (filmowa *harmonika) oraz wyrazistej funkcjonalności ich poszczególnych elementów (charakterystyczne pojedyncze motywy, osobliwe współbrzmienia). Zwróćmy choćby uwagę na zawodzące instrumenty dęte blaszane, nałożone na pulsującą elektroniczną teksturę w utworze Contagion albo na mrożące krew w żyłach współbrzmienia tej sekcji w Get Off the Bus. Wrażenie robią niespodziewanie jazzujące rytmy (Bad Day to Be a Rhesus Monkey) albo dostojne pochody orkiestry (Merry Christmas). A jak celne i ekscytujące okazało się wykreowanie Herrmanowskiego suspensu (celowo archaiczna Forsythia) czy też zastosowanie elementów wschodniego folkloru. W tej pozornie monotonnej kompozycji odkryć można mnóstwo podobnych walorów.

Obawiam się, że muzyka z Epidemii strachu zostanie pominięta w rozmaitych końcoworocznych rankingach. Tymczasem w porównaniu z podobnym stylistycznie oscarowym Social Network prezentuje się zdecydowanie ciekawiej, zarówno pod względem funkcjonowania w obrazie, jak i jako dzieło autonomiczne. Polecam zwłaszcza słuchaczom otwartym na twórcze eksperymenty.

Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1. They`re Calling My Flight
2. Chrysanthemum Complex
3. Placebo
4. Move Away From The Table
5. The Birds Are Doing That
6. Get Off The Bus
7. 100 Doses
8. Affected Cities
9. Bad Day To Be A Rhesus Monkey
10. I`m Sick
11. Get Us To The Front Of The Line
12. Don`t Tell Anyone
13. Forsythia
14. It`s Mutated
15. Merry Christmas
16. They Didn`t Touch Me
17. There`s Nothing In There
18. Handshake
19. Bat & Pig
20. Contagion

Komentarze czytelników:

Mefisto:

Moja ocena:

Typowy Martinez powiedziałbym, czyli w filmie wypada rzeczywiście dobrze, pasuje do zimnego klimatu i apokalipsy, natomiast na albumie traci większość atutów praktycznie. Zresztą sam album jest, jak na taki typ muzyki, zdecydowanie za długi i przez to męczący.

Mystery:

Moja ocena:

Fajny elektroniczny score. Z samego odsłucha za wiele nie zostaje, ale przyjemnie tarabani z głośników ;)

gonzo:

Moja ocena:

od techno można z nudów zdechnąć...