Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

I Festiwal Muzyki Filmowej - Kraków 2008

10 Czerwiec 2008, 08:36

Podczas ostatnich, upalnych dni kończącego się maja, byliśmy w Krakowie świadkami niezwykłego I Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Filmowej - Kraków 2008?. Pomysł, przygotowanie i organizacja tego olbrzymiego i spektakularnego widowiska było dziełem Krakowskiego Biura Festiwalowego, Radia RMF Classic oraz władz Stołecznego Królewskiego Miasta Kraków. Data wydarzenia w całości dedykowanemu muzyce tworzonej na potrzeby obrazu nie była przypadkowa i wiązała się z setną rocznicą powstania pierwszej partytury filmowej.

W ramach festiwalu, w dniach 29, 30 i 31 maja, melomani i kinomani mogli usłyszeć nieśmiertelne muzyczne kompozycje Camille Saint-Saens, Maurice Jarre`a, Michała Lorenca, Andrzeja Korzyńskiego, Wojciecha Kilara, Zbigniewa Preisnera, Nino Roty, Ennio Morricone, Jamesa Horner`a, Elmera Bernstein`a, Jerry`ego Goldsmith`a, Johna Williams`a, Erica Serry i na końcu Howarda Shore`a.





Pierwsza edycja Festiwalu łączyła się przede wszystkim z wielkimi koncertami plenerowymi. Główne wydarzenia skoncentrowane były na krakowskich Błoniach, gdzie fani muzyki filmowej (i nie tylko) wzięli udział w dwóch wielkich koncertach monograficznych: Erica Serry z jego zespołem RXRA oraz niezwykłej projekcji pierwszej części najsłynniejszej tolkienowskiej Trylogii -?Władca Pierścieni : Drużyna Pierścienia? Petera Jackson`a, z monumentalnym wykonaniem na żywo do obrazu nagrodzonej Oscarem muzyki Howarda Shore`a.

Poniższy, dość obszerny tekst, ma na celu przedstawienie naszym Czytelnikom, przebiegu całego festiwalu, oraz ukazanie osobistych odczuć i refleksji nad jego poziomem, plusami, minusami, i kwestiami organizacyjnymi. Oczywiście to wszystko z mniej lub bardziej wyszukanymi szczegółami, które pozwoliłem sobie tutaj umieścić, jako czynny uczestnik festiwalu podczas wszystkich jego dni trwania.


29 maj : Dzień 1 - inauguracja Festiwalu oraz ?Nadzwyczajny Koncert Na 100-lecie Muzyki Filmowej?.

O godzinie 12.00 w Hotelu Radison, mieszczącym się obok Filharmonii Krakowskiej im. Karola Szymanowskiego przy ulicy Zwierzynieckiej 1 w Krakowie, specjalną konferencją prasową rozpoczął się nieoficjalnie cały festiwal. Głównym programem spotkania z dziennikarzami była rozmowa z maestro Ludwig`iem Wickim, szwajcarskim dyrygentem, przed którym czekało zadanie poprowadzenia na żywo orkiestry symfonicznej i chórzystów podczas projekcji pierwszej części filmu ?Władcy Pierścieni? na krakowskich Błoniach.

Wieczorem, o godzinie 21.00 w Filharmonii Krakowskiej rozpoczął się uroczyście przemówieniem Prezydenta Miasta Krakowa - prof. dr hab. Jacka Majchrowskiego, koncert muzyki filmowej inaugurujący, tym razem już oficjalnie, cały festiwal. ?Nadzwyczajny Koncert Na 100-lecie Muzyki Filmowej? stanowił rodzaj retrospektywy kilku z najbardziej rozpoznawalnych utworów skomponowanych na potrzeby kina w całej jego historii. Przez przeszło dwie godziny byliśmy świadkami magii rozprzestrzeniającej się po całej krakowskiej Filharmonii. Słynna Sinfonietta Cracovia pod batutą Kaspar`a Zehnder`a, dyrektora artystycznego i dyrygenta Praskiej Filharmonii, brawurowo wykonała dość obszerny, jak na polskie warunki, program koncertu. Zehnder na konferencji prasowej mówił: ?Jestem po raz piąty w Krakowie. Fascynuje mnie obrazowość muzyki filmowej. Stała się ona w tej chwili specyficzną, bardzo współczesną formą ekspresji, wykorzystującą najnowszą technikę. Tym bardziej cieszę się, że będę mógł wystąpić w Krakowie i wraz z orkiestrą będziemy się starali oddać atmosferę filmów, z których pochodzi muzyka.?. Czy jemu i orkiestrze się to udało?

Muzyczny spektakl podzielony był na trzy części plus przerwę. W pierwszej części - ?muzyka kompozytorów europejskich?, usłyszeliśmy tematy z filmów: ?Zabójstwo Księdza Gwizjusza? (Camille Saint-Saens), ?Doktor Żywego? (Maurice Jarre), ?Ojciec Chrzestny? (Nino Rota) i ?Misja? (Ennio Morricone). W drugiej części - ?muzyka kompozytorów polskich?, dane nam było wysłuchać melodii z filmów: ?Człowiek z Żelaza? (Andrzej Korzyński), ?Bandyta? (Michał Lorenc), ?Dracula? i ?Pan Tadeusz? (Wojciech Kilar) oraz ?Podwójne Życie Weroniki? i ?Dekalog? (Zbigniew Preisner). Po przerwie natomiast, w trzeciej części - ?muzyka kompozytorów amerykańskich?, filharmonię rozlegały nuty z tematów z ?Siedmiu Wspaniałych? (Elmer Bernstein), ?Star Trek: The Motion Picture? (Jerry Goldsmith), ?Titanica? (James Horner), oraz ?Parku Jurajskiego?, ?Listy Schindlera? i ?Gwiezdnych Wojen - Nowej Nadziei? (John Williams).



Wykonanie koncertu było brawurowe, choć czasem zdarzały się drobne potknięcia. I zacznę może właśnie od drobnych minusów. O ile ?Zabójstwie Księdza Gwizjusza? nie jestem w stanie niczego zarzucić, bo to film i muzyka praktycznie nikomu nie znana. W końcu to pierwsza muzyka filmowa sprzed stu lat, i sam słyszałem ją po raz pierwszy. Zaskoczyło mnie aranżacyjne przedsięwzięcie w ?Tańcu Eleny? z ?Bandyty? Michała Lorenca - za długie i z niezbyt zrozumiałym dla mnie zakończeniem. Niesamowite crescendo napędza w oryginale ten utwór, a tutaj orkiestra nagle zamiast zakończyć temat, przechodzi do dośc sentymentalnej wersji na flet i harfę na pół minuty… Dla mnie, dla którego Michał to ulubiony polski kompozytor, wykonanie i ta wersja była nie do przyjęcia. Gorzej było z ?Titanikiem? Horner`a. Popowa wersja ?Love Theme?, na dodatek z zupełnie nie potrzebnymi, psującymi wydźwięk marakasami i perkusją w tle przez cały utwór, kompletnie nie pasowała do reszty programu i dla mnie to zdecydowanie najsłabszy punkt całego koncertu. Utwór i jego wykonanie poszedł na dno jak Leo DiCaprio pod koniec ?Titanica?…

Na szczęście minusów było bardzo mało. Za wykonanie suity z ?Parku Jurajskiego? (m.in. utwory ?Incident At Isla Nublar? oraz ?Journey To The Island?) należy się orkiestrze Oskar! Dosłownie wgniatało w fotel przez prawie 10 minut! Była to najdłuższa suita koncertu, na dodatek orkiestra ?poprawiła? ją jeszcze na bisy. Ba, było to najlepsze kilkadziesiąt minut całego koncertu w ogóle! Fenomenalne dęciaki, talerze, wiolonczele.. Dla mnie wykonanie po prostu lepsze niż oryginał. Trudno w to uwierzyć? Mnie też było trudno, ale przekonałem się o tym na własne oczy, a raczej uszy… Pięknie zabrzmiał ?Człowiek z Żelaza?, w który to orkiestra tchnęła nowego ducha, prezentując tą liryczną perełkę w sposób nadający jej jeszcze piękniejszego brzmienia. Doskonale, bardzo wiernie z oryginałem zagrano ?Vampire Hunters? z ?Draculi? Coppoli oraz etatowego, grywanego aż nazbyt często na tego typu imprezach ?Poloneza? z ?Pana Tadeusza?. Sopranistka Elżbieta Towarnicka chwytając za serce publiczność wykonała wokalizy z ?Podwójnego Życia Weroniki? i ?Dekalogu?, potwierdzając swoją światową klasę i fakt, że nie bez powodu uważana jest za jedną z najlepszych sopranistek na świecie.. Energicznie i radośnie zaprezentowano motyw przewodni z jednego z najlepszych westernów w historii - ?Siedmiu Wspaniałych?. Wykonanie ?Gwiezdnych Wojen? też było bardzo dobre, choć momentami orkiestra chyba za bardzo chciała nadążyć za tempem oryginału, całkiem niepotrzebnie, przez co każdy kto zna muzykę ze ?Star Wars? (a czy ktoś nie zna?) mógł doszukać się maleńkich uchybień w brzmieniu.

Podsumowując koncert był bardzo udany. Widać to było po wielu oklaskach i końcowej przeszło pięciominutowej owacji na stojąco. Najważniejsze dla muzyka zawsze jest to, jak przyjmuje go publiczność. To nie krytycy, nie media decydują o popularności artysty, tylko właśnie słuchacze, bo to oni wyznaczają śmierć lub narodziny artysty na muzycznym rynku, i to oni, a nie krytycy kupują, czasami ?platynowo?, tysięczne nakłady płyt. Rzadko można było ostatnimi laty usłyszeć w Krakowie taki z prawdziwego zdarzenia koncert w filharmonii… Koncert, w którym zagrano po prostu profesjonalnie, aż zaskakująco profesjonalnie...

Warto wspomnieć jeszcze na zakończenie opisu pierwszego dnia festiwalu, że za konferansjerkę w filharmonii odpowiedzialna była Magdalena Miśka oraz Tomasz Raczek - jedna z najlepszych prezenterek radia RMF Classic, i nasz znany krytyk filmowy. Bardzo sprawnie i sensownie prowadzili koncert, zapowiadając i opisując poszczególne utwory, informując równocześnie osoby zebrane na widowni o drobnych ciekawostkach na temat danego filmu, czy kompozytora. Zabawnie i pomysłowo wypadło w ich wykonaniu zwrócenie się do orkiestry z prośbą o zagranie głównego tematu z oskarowych ?Szczęk? Johna Williams`a, a właściwie dwóch nut, bo ten temat opiera się właśnie tylko na dwóch nutach. ?Drodzy państwo są to tylko dwie nuty, które wszyscy znamy, także bardzo prosimy orkiestrę o zagranie tych dwóch nutek nadprogramowo, nie zajmie to przecież sporo czasu? - tym zdaniem bardzo rozbawili publiczność, orkiestra z uśmiechem zagrała przez niecałe 5 sekund temat, po czym filharmonię rozległy gromkie brawa. Choć nie obyło się ze strony Magdaleny Miśki i Tomasza Raczka bez małych nieścisłości (np. połowa z kompozytorów prezentowanych w trzeciej części koncertu już przecież nie żyje, i nie ?są już oni sędziwymi staruszkami?), ich występ w roli konferansjerów uważam za udany i z klasą.


   

  


 
 


Wystąpili :

Orkiestra Sinfonietta Cracovia
Dyrygent: Kaspar Zehnder
Skrzypce: Robert Kabara
Sopran: Elżbieta Towarnicka
Prowadzenie koncertu: Magdalena Miśka & Tomasz Raczek



30 maj : Dzień 2 - Eric Serra & RXRA Group, koncert  Błoniach.

Eric Serra pojawił się w Krakowie na lotnisku w Balicach już dzień wcześniej, 29 maja. Po odprawie lotniskowej i rozlokowaniu się w doskonale znanym, krakowskim hotelu Novotel - Bronowice na Armii Krajowej, artysta udał się wraz z muzykami na próbę do małego, ale stylowego studenckiego pubu ?Zaścianek?, znajdującego się nieopodal hotelu, w bliskim sąsiedztwie akademików AGH. Wizyta ta nie była podana mediom do oficjalnej informacji, z obawy przed możliwością zakłócenia przez fotoreporterów skromnej próby artysty i jego zespołu. Warto wspomnieć, że kompozytor miał za sobą prawie 15-sto godzinny lot prosto z Las Vegas, i fakt, iż z powodu pracy przy musicalu ?Cirque du Soleil? w USA nie widział się z muzykami ze swojej grupy przez prawie 2 miesiące.

O godzinie 14.00 w sali konferencyjnej hotelu Novotel odbyła się konferencja prasowa z Erikiem Serrą. Czarne dżinsy, t-shirt, skórzana kurtka, ciemne okulary, kolczyk w uchu i charakterystyczny pierścionek z rubinem - takiego Serrę znamy z występów, zdjęć i wywiadów na całym świecie, i tak też artysta przybył na konferencję prasową, z drobnym, 10-minutowym opóźnieniem. Spotkanie z dziennikarzami miało całkiem swobodny charakter. Od razu po zaprezentowaniu artysty przez organizatorów, zgromadzone media miały możliwość zadawania pytań kompozytorowi. Serra całą konferencję mówił w swoim ojczystym, francuskim języku, a jego wypowiedzi tłumaczyła na polski, znajdująca się obok tłumaczka. Odpowiadał na przeróżne pytania, konkretnie i nie zdawkowo. Często żartował z publicznością. Podkreślić należy bardzo dobry kontakt muzyka z zadającymi pytania, którzy znajdowali się praktycznie półtora-metra od artysty. Nie było tu sztuczności, wyniosłości czy kaprysów, jakie często mają gwiazdy. Pytano o pracę przy ?GoldenEye?, przy filmach Bensona, o historię duetu Serra-Besson, o różnice w komponowaniu do hollywoodzkich produkcji i francuskich filmów, o źródła inspiracji i o to jak postrzega muzykę, o sesje nagraniowe w Paryżu, jak też o wieczorny koncert na Błoniach oraz o sam Kraków i polską kuchnię. Eric Serra wspomniał też o ?Arturze i Minimkach 2? nad którymi Besson wraz z nim zaczęli pracę, a którego premiera zapowiadana jest za rok. Całkiem skromna konferencja prasowa skończyła się jednak trochę przedwcześnie, po nieco ponad godzinie, ponieważ kompozytor musiał szykować się już do wyjazdu na ostatnie próby na Błonia, gdzie od d nia poprzedniego technicy i dźwiękowcy przygotowywali oprawę audio-wizualną na potrzeby koncertu.

Scena zbudowana na Błoniach była bardzo pokaźnych rozmiarów. Warto wspomnieć, że po raz pierwszy trawę na Błoniach w miejscu zajmowanym przez sektory pokryto specjalną składaną podłogą, która raz, że chroniła trawę przed wydeptaniem, dwa - w razie deszczu eliminowała problem błota. Koncert zaczął się zaraz po godzinie 21.00. I tak zaczęło się porywające widowisko. Serra wraz z swoim zespołem RXRA przez prawie 140 minut (!) bez przerwy rozgrzewał publiczność. W początkowych 2, 3 utworach, powiedzmy w pierwszych 20 minutach koncertu, publiczność jeszcze siedziała. Potem było już tylko lepiej. Oklaskom i aplauzom nie było końca. Czy można się było dziwić? Artysta zaprezentował wspaniały przekrój twórczości i to w jaki sposób. Energetyczne aranżacje, elementy wielu rodzajów stylów muzycznych - jazz, funkie, rock, pop, ragge, a nawet etnika i rap. Wszystko okraszone elektroniką i wspaniałą oprawą laserowo-wizualną. Schemat utworów był prosty - początek ukazujący rozpoznawalny temat z filmu, w miarę nie odchodzący wykonaniem od oryginału,  a potem po chwili ?wolna amerykanka?, czyli aranżacje i to takie, których niejeden by się nie spodziewał, że coś takiego można zrobić z utworem filmowym. Prawda, że całość nie miała za dużo wspólnego z muzyką filmową w sensie orkiestrowym, symfonicznym itp. Jednak sposób zaprezentowania twórczości był tutaj najważniejszy. Kompozytor tchnął w te utwory nowe, bardzo dynamiczne życie. Przed koncertem program jego był znany, ale pozostawało tylko pytanie w jaki sposób Serra zamieni te utwory w porywający spektakl. Na konferencji prasowej muzyk mówił: ?Niektóre utwory wykonamy w wersjach bliskich oryginałom, niektóre będą niespodzianą dla słuchaczy, we wzbogaconych, bardziej symfonicznych i współczesnych aranżacjach?. Po wspomnianych 140 minutach było już wszystko jasne. Z otwartymi ustami ludzie potrafili podziwiać co wyczynia saksofonista czy bracia grający na gitarze i perkusji. Bardzo ciekawym fragmentem koncertu była zupełnie spontaniczna reakcja muzyków, gdy wszyscy na scenie łącznie z francuskim kompozytorem, z każdego instrumentu zrobili w jednym utworze po prostu bębenki oraz cymbały i grali na tym czymś (chyba największy aplauz publiczności). Do tego dochodzi popis umiejętności gry na basie, który przez cały koncert pokazywał Eric Serra… No ale gra na niej przecież już od 5 roku życia. W cudownych improwizacjach usłyszeliśmy muzykę z ?Wielkiego Błękitu? (najwięcej utworów - np. ?La Raya?, ?Overture?),  ?Piątego Elementu? (szczególnie świetnie wypadł ?Five Millenia Later?), ?Nikity? (?Rico Gang Suicide?, ?Proctor?), ?Leona Zawodowca? (?Leon The Cleaner?) oraz pojedyncze utwory z ?Joanny D`Arc?, ?Metra?, ?Artura i Minimków?. Koncert nie mógł się też obejść bez fragmentu muzyki z ?GoldenEye? - dla mnie całkiem niesłusznie nisko lub nieraz nawet bardzo nisko cenionej. Tylko dlatego, że jest odmienna od reszty Bondów? ?The GoldenEye Overture? była chyba najdalej posuniętą swobodą improwizacyjną na całym koncercie jaką wykonał zespół. W paru taktach słychać było te słynne kilka bondowskich nut. Eric Serra podczas koncertu wystąpił również w roli wokalisty, prezentując swojego autorstwa piosenki. I tak usłyszeliśmy, głównie ballady - ?My Lady Blue? z ?Wielkiego Błękitu?, ?It`s Only Mystery? z ?Metra? i ?Little Light Of Love? z ?Piątego Elementu?. Po cichu liczyłem na piękną romantyczną piosenkę ?The Experience Of Love?, którą muzyk skomponował i zaśpiewał do napisów końcowych filmu ?GoldenEye?, ale niestety nie doczekałem się na nią.

Kompozytor między utworami wtrącał często zupełnie poprawną polszczyzną słowa typu ?dziękuję?, ?Kraków? czy ?pogoda?. Reakcje publiczności i atmosfera koncertu tak spodobała się muzykowi, że postanowił przedłużyć swój występ! I tak koncert zaplanowany do godziny 23.00 zakończył się, ku zadowoleniu słuchaczy (i organizatorów tym bardziej) parę minut po 23.30. Wcześniej jednak, z dużą dawką humoru i żartów z muzykami znajdującymi się na scenie, Eric Serra przedstawił cały skład swojej kapeli. Muzyk najbardziej ceni sobie właśnie atmosferę na koncertach. Na spotkaniu z dziennikarzami podkreślił: ?Zaczynałem od grania muzyki właśnie na żywo, potem dopiero zacząłem komponować muzykę do filmów. Dlatego każdy występ na scenie, przed publicznością jest dla mnie dużym wydarzeniem, to po prostu lubię najbardziej. Jednym z moich muzycznych marzeń jest dojście do takiego stanu równowagi, kiedy przez sześć miesięcy w roku będę mógł komponować muzykę filmową, a pozostałe sześć spędzać na tournee i grać z moim zespołem dla publiczności?. Po występie kompozytor i muzycy udali się do jednego z bardziej znanych pubów na krakowskim rynku, którego nazwy tutaj wymieniać nie będę, i imprezowali zasłużenie do białego rana.

Koncert umocnił mnie w przekonaniu, że trzeba bardziej zapoznać się z twórczością Erica Serry, a konkretnie przyglądać się jego działalności w zespole RXRA, bo po prostu wykonanie, sposób aranżacji i pomysłów na tym występie zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Kompozytor, posługując się różnorodnymi środkami wyrazu, potrafił wykreować muzykę, która silnie pobudziła wyobraźnię i była niezwykła pod względem brzmienia i muzycznych rozwiązań. Na koncercie, na który wstęp, co ciekawe, był bezpłatny, bawiło się do nocy około sześciu tysięcy ludzi. Nie było mi dane słyszeć głosów niezadowolenia… Zapewne część ze znajdujących się na Błoniach wtedy widzów znalazła się na nich przypadkowo, z racji wolnego wstępu, ale to tym bardziej plus. Może po tym koncercie parę osób zainteresuje się gatunkiem muzyki filmowej bardziej na poważnie. Oby więcej podobnych występów w naszym kraju!

    


 


   


Zespół ?RXRA? wystąpił, jak zawsze, w składzie :

Kompozycje, gitara basowa i wokal - Eric Serra
Instrumenty Klawiszowe - Pierre Marcault
Perkusja - Jon Grandcamp
Gitara - Jim Grandcamp
Saksofon - Emile Parisien
Klawisze - Thierry Eliez



31 maj : Dzień 3 - ?Władca Pierścieni - Drużyna Pierścienia? z muzyką na żywo!

Festiwal zakończyła spektakularna projekcja na krakowskich Błoniach - publiczna prezentacja nagrodzonej Oscarem muzyki do filmu Petera Jacksona ?Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia?. Ogromna orkiestra symfoniczna, stuosobowy chór złożony z krakowskich śpiewaków, zespoły chłopięce i soliści wspólnie wykonali filmowe dzieło dla przeszło 7-tysięcznej publiczności. Koncert rozpoczął się kilka minut po godzinie 21.00. Pełnometrażowa projekcja filmu z napisami w języku polskim odbyła się na specjalnym, wysokim na 18, a szerokim na 11 metrów ekranie w systemie HD - jednym z największych tego typu w Europie. Pod ekranem rozlokowano wszystkich muzyków, razem przeszło 200 osób. Poza składaną podłogą na trawie na terenie Błoń, o której już pisałem, miejsce koncertu było przyjazne również dla osób niepełnosprawnych - z myślą o nich przygotowano specjalny sektor.

Przygotowania do występu trwały już od tygodnia. Artyści codziennie od poniedziałku mieli próby. Howard Shore początkowo we wcześniejszych latach prezentował ?Symfonię Władcy Pierścieni? jako sam koncert, bez projekcji filmu. Muzykę na żywo do filmu zaczęto grać dopiero niespełna dwa lata temu, i tak tym samym, koncert na Błoniach był pierwszym w Polsce, drugim w Europie, a czwartym na świecie pokazem live. Dla Ludwiga Wicki`ego - wybitnego szwajcarskiego dyrygenta, ten występ był natomiast w ogóle już jego dziesiątym koncertem ?Władcy Pierścieni? w karierze dyrygenta. Wszyscy zastanawiali się jak wypadnie ten koncert? Jak sprawdzi się nagłośnienie? Czy dopisze pogoda? Jak wykona wokalizy wspaniała, młoda mezzosopranistka Kaitlyn Lusk? Odpowiedź znajdziecie dalej…

Zaczęło się od niemiłego zgrzytu - prawie trzyminutowa awaria dźwięku sprawiła, że ci, którzy nie wierzyli, że orkiestra gra na żywo, mogli się dosadnie przekonać, że jest to pełny live. Brak zasilania sprawił, że widzowie oglądali tylko niemy film, i słyszeli grającą orkiestrę. Wszystko to działo się w chwili, gdy w scenach filmu Gandalf rozmawia w domu z Bilbem Bagginsem. Warto wspomnieć o zimnej krwi, jaką zachowali muzycy. Dyrygent tylko instynktownie spojrzał w górę na ekran, w momencie gdy niespodziewanie oprawa audio ucichła. Jednak wszyscy grali dalej, jakby nic się nie stało. Z widowni oczywiście zaczęły dochodzić pomruki i gwizdy niezadowolenia, jednak po niecałych 3 minutach wszystko wróciło do normy, aż do końca koncertu. Techniczna wpadka, jaka może się zdarzyć. Nie ma co jej roztrząsać według mnie, choć przyznaję, był to dość bolesny kiks.

Partytura Shore`a do ?Władcy Pierścieni? ceniona jest nie tylko za tę integralność tematów, lecz także za takie aspekty, jak barwna orkiestracja, wykorzystanie rzadkich instrumentów, pochodzących z różnych kultur, czy konsekwentna i przejrzyście realizowana rola chórów. Wskazany sposób kształtowania dzieła muzycznego koresponduje istotnie z uniwersalną przestrzenią kulturowych, historycznych i literackich odwołań, zaczerpniętych wprost z powieści Tolkiena. Nie jestem miłośnikiem trylogii ?Władcy Pierścieni?, nie czytałem nigdy tych książek, filmy widziałem po razie… Jednak zaczynam rozumieć tą magię i uwielbienie milionów ludzi dla całego tego świata Śródziemna. Właśnie po takim koncercie!

  


 



Wykonanie było naprawdę mistrzowskie. Mimo kilku błędów (np. scena z przylotem Ćmy po Gandalfa czy miejscami drobne błędy synchronizacji chóru w ?Moście Khazan-Dum?) naprawdę nie dało się nie być pod wrażeniem. Muzyka pod batutą Wicki`ego, podkreślała smaczki i detale, których nie usłyszymy na płycie czy w filmie w takim stopniu, co na żywo. Bardziej wyrazista solówka Roberta Kabary na skrzypcach w ?The Shire?, motyw chóralny przy śmierci Isildura, brzmienie czelesty i instrumentach dętych choćby w potężnym temacie Uruk-Hai`a i stworów Sarumana Wielkiego… Wszystko to było większe, bardziej wyraziste, lepsze… Dyrygent na konferencji prasowej mówił - ?To wielka przygoda. ?Drużyna Pierścienia? to film bardzo umuzykalniony. Na 3 godzinny filmu przypada w nim aż 2 i pół godziny muzyki. To rzadko się zdarza?. I rzadko zdarza się też taki spektakl, jak ten na Błoniach…

Koncert był czymś co popularnie, ale w mało dziennikarskiej i grzecznościowej formie, można nazwać ?opadem szczeny?. To zupełnie co innego niż muzyka zapisana na ścieżce dźwiękowej filmu! Orkiestra spowodowała, że ponadczasowa partytura Howarda Shore`a zabrzmiała jeszcze donioślej, mocniej i poważniej. Przyznam szczerze, że rzadko mogłem nawet skupić się na wielkim ekranie na filmie, widząc co niżej wyprawia dyrygent i orkiestra. Ogrom pracy jakie włożyli muzycy by idealnie zschynchronizować muzykę z obrazem i wysiłek podczas długich przygotowań, naprawdę warty był tych gorących, przeszło 10-cio minutowych owacji na stojąco, jakie zgotowała artystom publiczność po seansie. Miło było widzieć zaskoczenie polskich solistów chórów i orkiestry, których w napisach końcowych filmu, każdego po kolei (prawie 200 osób), imiennie wymieniono. Oczywiście dowiedzieli się o tym dopiero po zejściu ze sceny, bo w trakcie napisów wykonywali muzykę i praktycznie nikt nie miał możliwości patrzeć na wielki ekran znajdujący się nad nimi…











Wystąpili:

Orkiestra Sinfonietta Cracovia
Chór Pro Musica Mundi
Chór Chłopięcy Pueri Cantores Sancti Nikolai
Kaitlyn Lusk - mezzosopran
Ludwig Wicki - dyrygent



Podsumowanie:

Takie rzeczy dzieją się chyba tylko w Krakowie. Filmowa magia i muzyczna rozkosz... Nie mogę tutaj zgodzić się z bardzo dziwną i w zasadzie negatywną opinią o festiwalu, jaką przeczytałem w jednej z czołowych polskich gazet codziennych. Twórca artykułu potrafił wytykać takie rzeczy jak czerwony dywan w filharmonii w pierwszy dzień festiwalu i brak polskich gwiazd (?), a niczym nie wspomniał np. o takiej pożywce dla łowców sensacji jak awaria zasilania podczas koncertu ?Władcy Pierścieni?. Błonia zdały według mnie ważny test. Jaki? Można powoli przenosić ważne imprezy z krakowskiego rynku spod ratusza te kilkaset metrów dalej na Błonia! Festiwal uważam za wyjątkowo udany i sprawnie zrealizowany. Jest to moja opinia - osoby niewykształconej zawodowo pod względem muzycznym, nie znającej na pamięć partytur, wykonań i brzmień instrumentów… Po prostu osoby, która jako jedna z około 14 tysięcy ludzi, jakie w sumie brało udział w festiwalu przez jego 3 dni trwania. Czy czytelnicy, którzy byli na koncercie/koncertach zgodzą się ze mną? Sądzę, że na pewno w większości tak. Nigdy wcześniej nie było czegoś takiego w naszym kraju na taką skalę. Nawet na mniejszą też ciężko było o takiego typu imprezy, i to oczywiście nie tylko w Krakowie, który na brak imprez nigdy nie narzekał. Wydane na festiwal 3 miliony złotych, w tym 1,5 miliona przez Miasto, nie uważam za zaprzepaszczone. Jestem pełen podziwu dla organizatorów i wykonawców i wierzę, że za rok czeka nas kolejne spotkanie, podczas którego mój rodzinny Kraków zamieni się znów w międzynarodową arenę muzyki filmowej.

Relacja dobiegła końca, jednak to jeszcze nie zupełnie jej koniec! Prosimy odwiedzać nas często w najbliższych dniach - szykujemy dla Was jeszcze kilka sporych niespodzianek związanych z I Międzynarodowym Festiwalem Muzyki Filmowej - Kraków 2008.
Zapraszamy do uważnego czytania ;-)


Podziękowania:

Adam Krysiński i Łukasz Remiś, wraz z portalem Soundtracks.pl, pragną gorąco podziękować osobom z Krakowskiego Biura Festiwalowego.

Szczególne podziękowania kierujemy na ręce Doriana Stera - Głównego Specjalisty ds. Promocji i Public Relations, oraz Magdaleny Sroki - Dyrektora Krakowskiego Biura Festiwalowego. Dziękujemy za wzajemną współpracę, serdeczność, pomoc i życzliwość.



Relację przygotował: Adam Krysiński
Zdjęcia: Odys Korczyński (Małopolska Poligrafia DTP), Adam Krysiński



scoreman:

Bardzo ciekawa relacja. Sam również byłem na wszystkich koncertach i wydaje się, że raczej uchwycono wszystkie kluczowe kwestie. Muszę przyznać, że nie podzielam jedynie zachwytów nad koncertem Serry, ale nie wynika to z braków tego występu, tylko z wyraźnego u mnie upodobania dla bardziej klasycznych, symfonicznych tematów filmowych ;) W filharmonii najsłabszym punktem był rzeczywiście "Titanic". Kompletnie z kosmosu, nie pasował klimatem do reszty, zwłaszcza popowo podrasowany. Królował John Williams, o co zresztą nie było trudno, zważywszy, że jego kompozycje grano przez jakieś 20 minut. Tak szczerze mówiąc, wolałbym w miejsce np. "Gwiezdnych Wojen" usłyszeć innego kompozytora, zwłaszcza że inny gwiezdny temat już wybrzmiał ("Star Trek"). W ogóle trochę górnolotnie określano ten koncert jako przekrój przez najbardziej znane, najpopularniejsze i najlepsze tematy filmowe. To lekka przesada - jednak wielu wybitnych tematów zabrakło... Mimo to koncert udany, ciekawy i na pewno wart pieniędzy, które na niego przeznaczyłem. No i bardzo fajnie wyglądały te iluminacje za plecami orkiestry, bardzo nietuzinkowe jak na konserwatywne wnętrza dostojnej filharmonii. Koncertu Serry nie oceniam, gdyż to nie moja bajka ;) Chętnie popatrzyłem na liczne muzyczne popisy, zwłaszcza saksofonisty, który dla mnie był numerem 1. Widać było, jak muzycy improwizowali niemal przez cały czas i było to bardzo naturalne. Finałowy koncert zaskoczył tylko tym, że... się udał. Tytaniczna wręcz praca muzyków była słyszalna przez cały czas projekcji. Podziwiałem ich z każdą minutą coraz bardziej. Brawo! Sama muzyka na żywo wypadła znakomicie. Wiele smaczków tej partytury dało się usłyszeć dopiero na tym koncercie. Monumentalne i mroczne momenty po prostu wgniatały w krzesło... Być tam i słuchać o północy potężnej symfonii pod gołym niebem... bezcenne.

Mefisto:

Dobra relacja - gratulacje. Nie zgodzę się tylko z tym, że publiczność negatywnie zareagowała na brak dźwięku - moim zdaniem było wręcz na odwrót. Ale to szczegół.

Zanis:

Ja też tak uważam. Patrząc na na całość tego koncerty był to incydent niezauważalny . Pozdrawiam

Suzeren:

Wszystko gra no może po za czwartkowym koncertem w filharmonii. Prowadzący okropnie nudzili, wtrącali jakieś bzdurne komentarze co kawałek, nie można było się pogrążyć w muzyce. Najlepsze jest to, że to muzyka polska zrobiła największe wrażenie na słuchaczach. Pozostałe już wytarte, stare Williamowskie dzieła były grane bardziej na siłę niż z polotem. Wszystko to było można poznać właśnie po owacjach publiki.


Soundtracks.pl

© 2002-2024 Soundtracks.pl - muzyka filmowa.
Wydawca: Bezczelnie Perfekcyjni