Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

3. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie - DZIEŃ II

08 Czerwiec 2010, 21:00









AKADEMIA FESTIWALOWA III:

PRACA NAD SOUNDTRACKIEM, CZYLI KOŁO WZAJEMNEJ ADORACJI

 

Temat trzeciego z festiwalowych paneli dyskusyjnych, czyli "Praca nad soundtrackiem" został określony w sposób wyjątkowo szeroki. Z założenia miał objąć wszystkie etapy powstawania muzyki filmowej, zaczynając od poszukiwania właściwego kompozytora, na jej wydaniu i sprzedaży kończąc. Multidyscyplinarne grono zaproszonych do rozmowy specjalistów, wśród których znaleźli się m.in. Benjamin Wallfisch (uznany brytyjski dyrygent, orkiestrator i kompozytor, stały współpracownik Daria Marianellego), Anna Malarowska (konsultant muzyczny, czyli osoba dbająca o muzyczne opracowanie produkcji filmowych i telewizyjnych) oraz Bartosz Chajdecki (kompozytor, autor muzyki do "Czasu honoru" oraz bohater naszego niedawnego wywiadu-rzeki), miało gwarantować wysoki merytoryczny poziom spotkania. I tak by pewnie było, gdyby nie wyjątkowo mierna moderacja Roberta Townsona, który ograniczył dyskusję w zasadzie tylko do procesu kompozycji i współpracy z reżyserem, a wymianę zdań prowadził niemal wyłącznie z siedzącym obok Wallfischem. Trzeba oddać sprawiedliwość, że Townson, który od 19. roku życia jest w samym centrum branży, jest jak mało kto kopalnią wiedzy i anegdot na temat kompozytorów i ich dzieł. Część z nich zresztą na miejscu przytoczył, opowiadając między innymi o szaleńczych poprawkach, które na ostatnią chwilę Alan Silvestri dokonywał podczas sesji nagraniowych do "Ojca panny młodej", o odrzuconych partyturach Jerry'ego Goldsmitha i Alexa Northa, czy wreszcie początkach kariery Marca Streitenfelda w studiu Hansa Zimmera, który swoją pracę zaczynał od wożenia szefa samochodem. O warsztacie kompozytora, narzędziach jego pracy (papier i ołówek vs. komputer i baza sampli) i mniej lub bardziej skomplikowanych relacjach między autorem muzyki a reżyserem i producentami mówił z kolei głównie Wallfisch. Swoje trzy grosze dorzucił także Bartosz Chajdecki, opisując na przykładzie "Czasu honoru" system pracy przy produkcji telewizyjnej, a także funkcję konkursu, jako drogi, która pozwala kompozytorowi stać się częścią takiego projektu. Wróciwszy do procesu wydawniczego, Townson pociągnął temat problemów licencyjnych, szczególnie uciążliwych przy wydaniach muzyki z dużych studyjnych filmów. Dotyczą one nie tylko praw do publikacji nagrań, ale również tak prozaicznych i pozornie nieistotnych elementów, jak zdjęcia, które drukuje się w książeczkach. Podczas przygotowywania albumu ze ścieżką dźwiękową nie mniej problemów licencyjnych mogą dostarczać zawarte na niej piosenki, których obecność potrafi zdecydować o warunkach całego wydania i rodzaju wytwórni, która wypuści płytę na rynek. Na sam koniec o blaskach i cieniach produkcji albumu na przykładzie wydawnictw przygotowanych przez Soundtracks.pl opowiedział nasz redakcyjny kolega Adam Krysiński.


 



WARSZTAT - SHIGERU UMEBAYASHI

 

Kolejne spotkanie z Shigeru Umebayashim anonsowano jako warsztat - szybko jednak okazało się, że, nie będzie to coś na kształt zeszłorocznych multimedialnych warsztatów z Tan Dunem, podczas których kompozytor prezentował widowni fragmenty filmów ze swoją muzyką. Było to spotkanie, w trakcie którego zgromadzeni goście z Japonii, Grecji i Holandii zajęli się tak odbiegającymi od siebie tematami jak historia muzyki filmowej oraz poszukiwanie i promocja młodych kompozytorów. Tego dnia Shigeru Umebayashi kontynuował też opowieść o swej drodze twórczej. Wspomniał m.in. o zmianie pokoleniowej w japońskiej kinematografii, o nowej fali twórców, którzy mieli zupełnie inne spojrzenie na film i na muzykę, co ułatwiło początkującemu kompozytorowi znalezienie pracy. Od początków Japończyk dość szybko jednak przeszedł do omawiania współpracy z Wong Kar-Waiem, która była według niego zwrotnym punktem na kompozytorskiej drodze. Chiński reżyser znał wszystkie prace Umebayashi`ego i bardzo podobała mu się jego muzyka. Była to dla japońskiego kompozytora specyficzna współpraca, ponieważ Wong Kar-Wai pracuje bez scenariusza - omawiał on sceny a kompozytor wyobrażał sobie jak ma wyglądać muzyka. Panowie po części współpracowali na odległość. Bywało, że podsyłane z Tokio taśmy demo reżyser odsyłał, dołączając swoje inspiracje i pomysły. W ten sposób ostatecznego kształtu nabrał słynny temat Yumeji wykorzystany w filmie ?Spragnieni miłości?.

Wypytywany o pracę przy zagranicznych filmach Shigeru Umebayashi stwierdził, iż wykorzystywanie folkloru w filmach z danego kraju to pójście na łatwiznę. Wspominał o chęci ?przekroczenia granicy? i napisania muzyki międzynarodowej. Konieczność stworzenia uniwersalnej ilustracji, oderwania się od własnej kultury jednocześnie była dla niego dużym wyzwaniem.

Podczas pracy poza ojczyzną, problemy stwarzały japońskiemu kompozytorowi scenariusze pisane w językach obcych, a także różnice kulturowe, wychodzące na wierzch w zachowaniach postaci w konkretnych sytuacjach, które jak przyznał Azjata, spowodowały, iż muzyka napisana w jego ulubionej, spokojnej atmosferze stała we włoskim filmie ?Mare Nero? w sprzeczności ze sceną rodzinnego dialogu i musiała zostać poprawiona. Delikatne szczegóły różniące języki, rytm dialogu, prędkość, ilość sylab w słowach - to wszystko musi być według Japończyka dopasowane do muzyki w danym momencie.


 


SPOTKANIE Z FANAMI - TAN DUN

 

W czasie gdy Akademia z udziałem Shigeru Umebayashi'ego na dobre się rozpoczęła, w położonej jedną przecznicę dalej Gazeta Cafe z fanami spotkał się Tan Dun. Ten punkt programu pierwotnie miał się odbyć następnego dnia, ale z uwagi na przyśpieszenie terminu wylotu Duna do Szanghaju został przeniesiony na piątek. To spotkanie okazało się być jednym z najciekawszych w trakcie tegorocznego Festiwalu. Dun to człowiek, dla którego muzyka jest prawdziwą pasją, i to się rzeczywiście czuje. Nawet gdy on tylko o niej mówi, robi to tak, że chce się go słuchać, a radość, z jaką to robi, udziela się słuchaczom. Wspominając wieczorny koncert podkreślił, że jest naprawdę zadowolony z wykonania i akustyki, tym bardziej, że na przygotowania było zaledwie trochę ponad 8 godzin. Chwalił również Leszka Możdżera, zachwycając się jego wykonaniami muzyki Chopina. Pytany o Symfonię Internetową, nawiązał do swojej filozofii twórczej, według której pisząc muzykę należy tak łączyć poszczególne elementy, by 1+1+1... zawsze dało 1. W przypadku owej symfonii rytm zaczerpnął od Czajkowskiego, melodię od Beethovena, odwołał się również do swojej własnej muzyki olimpijskiej, zaś do wykonania użył - poza orkiestrą - "codziennych? przedmiotów. Te wyjątkowo różne, pozornie nieprzystające do siebie elementy stworzyły pełną harmonii całość - taką symfonię w miniaturze, która idealnie pasowała do medium, jakim jest YouTube. Jak podkreślił kompozytor, dla wielu dzieciaków-użytkowników YT muzyka klasyczna znaczy bardzo dużo, ale potrzebują oni nowych środków dróg wyrazu. Z tego właśnie powodu i specjalnie dla nich podjął wyzwanie i w ten sposób powstała Symfonia Internetowa.

Zapytany o miejsce swojej muzyki w kontekście innych dzieł współczesnej muzyki poważnej, Dun dał do zrozumienia, że unika kategoryzowania swojej twórczości. Jak powiedział: "Ludzie lubią kategoryzować, dzielić na kategorie i oczekiwać spełniania warunków przynależnych tym kategoriom. Ja od tego odchodzę. Nie chcę być niewolnikiem muzyki współczesnej. Oczywiście, moja twórczość jest dość współczesna. Kiedyś mówiło się o tym "awangarda", ale to dawno już nie jest awangardą. Ja jako twórca chcę być wolny. Patrząc w przeszłość, wielcy awangardowi kompozytorzy jak Bartok czy Debussy nie mieścili się w ramach konserwatoriów, bo ich muzyka nie pasowała do sztywno ustalonych ram." Szczególny nacisk Dun położył na to, by osoba pisząca muzykę była otwarta na nowe brzmienia, świeże inspiracje, niespodziewane wrażenia, i nie bała się ich łączyć ze sobą. Na dowód tego zaprezentował (prosto ze swojego telefonu) fragment kompozycji, którą na potrzeby wystawy EXPO napisał wspólnie z Quincym Jonesem, a która okazała się zaskakującą mieszanką m.in. rocka, funku i muzyki organicznej. Swoją współpracę z Amerykaninem określił z kolei jako "bardzo pouczającą".


 

 

KRÓLESTWO MUZYKI, CZYLI MUZYCZNA STRONA DISNEY'A

 

Jednym z punktów, który najobficiej wypełniał piątkowy program Festiwalu, były koncerty z muzyką z filmów wytwórni Walta Disney'a, które odbyły się tego dnia aż 3 razy. (!) Akademicki Chór Politechniki Śląskiej w Gliwicach i Orkiestra Akademii Beethovenowskiej pod dyrekcją Michała Dworzyńskiego wsparci wokalnymi siłami Natalii Kukulskiej, Kuby Molędy, Karoliny Trębacz i Łukasza Dziedzica wykonali kompozycje z takich obrazów jak: ?Królewna Śnieżka?, ?Pinokio?, ?Śpiąca Królewna?, ?Piękna i Bestia?, ?Pocahontas?, ?Alladyn?, ?Herkules?, ?Księżniczka i żaba?, ?Zaczarowana? i in. Choć dominowały prace 8-krotnego zdobywcy Oscara Alana Menkena, na sali zabrzmiały także utwory, których w kinach słuchali jeszcze nasi dziadkowie. Bez względu na epokę, z której muzyka pochodziła, wypełniona przede wszystkim maluchami widownia słuchała jej z zapartym tchem, jednocześnie podziwiając bajecznie kolorowe kadry z niezapomnianych animacji. Choć tej podróży w krainę beztroskiego dzieciństwa nie można było odmówić uroku, było to jednak dopiero preludium przed następnym koncertem, tym razem skierowanym już do znacznie starszego słuchacza.

 


KONCERT SHIGERU UMEBAYASHI'EGO

 

Muzyka z filmów Wong Kar-Waia, prapremierowe wykonanie kompozycji z ?Samotnego mężczyzny?, znakomici wykonawcy z Ewą Małas-Godlewską na czele - na piątkowy koncert wybieraliśmy się z dużymi nadziejami. Miał on kilka sporych atutów, ale i trochę niewiadomych. ?Wybrałem takie kompozycje, aby sprawić Wam jak najwięcej przyjemności? - powiedział przed tym widowiskiem Shigeru Umebayashi. Po tym, co zaprezentował nam w Krakowie Japończyk, wydaje się, że najprzyjemniejszy wieczór musieli mieć wówczas miłośnicy muzyki spokojnej i melancholijnej, taka bowiem zdominowała piątkowy występ, a zwłaszcza jego pierwszą część.

O Shigeru Umebayashim mówi się, że jest azjatyckim Georgesem Delerue. Ten koncert pokazał, iż jest to określenie na wyrost, bo o ile Japończyk również podchodzi do tworzenia w sposób emocjonalny i tworzy głównie kompozycje o smutnym zabarwieniu, to zdecydowanie ustępuje francuskiej legendzie pod względem talentu melodystycznego. Ponadto znacznie rzadziej udaje mu się stworzyć kompozycje o mocnych, wyrazistych rysach, które słuchacz rozpoznaje po kilku sekundach odsłuchu. Należą do nich na pewno zaprezentowane w Krakowie tematy z filmów ?2046? i ?Spragnieni miłości?. O bezpłciowość nie można też oskarżyć utworów z ?Łez na sprzedaż? i ?Samotnego mężczyzny?. Kompozycje z tych czterech projektów świetnie wypadły na żywo i były najmocniejszymi punktami piątkowego występu. Szkoda jednak, że zostały dopełnione kilkoma jakościowo przeciętnymi, anonimowymi utworami. Emocjonalną paletę wzbogaciłyby z pewnością kompozycje z takich obrazów jak ?Daisy?, ?Hibi? czy ?Sleepless Town?, ale najwyraźniej nie są to ?faworyci? japońskiego twórcy.



Koncerty Tan Duna i Shigeru Umebayashi`ego dały nam okazję do porównania muzyki z epickich widowisk o azjatyckich bohaterach. To porównanie wypadło zdecydowanie na niekorzyść artysty z Japonii. Wydaje mi się, że wypadłoby ono trochę lepiej, gdyby nie obecność bardzo przeciętnego ?Fearless? i gdyby selekcja utworów z ?Domu latających sztyletów? była bogatsza. Jeśli zaś chodzi o ?Cesarzową?, w której Shigeru Umebayashi wykonał bardzo solidną pracę z ludzkim głosem, to zagrane w Krakowie utwory były wystarczającą i zadowalającą reprezentacją tego dzieła muzycznego. Z omawianego bloku muzycznego najmocniej zapadły w pamięć utwory wokalne z udziałem Ewy Małas-Godlewskiej. Tego wieczoru nasza eksportowa śpiewaczka nie sprawiła zawodu, podobnie jak flecista Sandro Friedrich oraz muzycy AUKSO, po raz kolejny perfekcyjnie wywiązujący się z powierzonego zadania. W związku jednak ze wspomnianym, nie najlepszym doborem materiału muzycznego, było to, co najwyżej dobre widowisko, najsłabsze ze wszystkich trzech zaprezentowanych podczas 3. Festiwalu Muzyki Filmowej w hali ocynowni elektrolitycznej Arcelor Mittal.


Relację przygotowali: Krzysztof Ruszkowski, Damian Sołtysik


Zdjęcia: Krzysztof Ruszkowski, Damian Sołtysik



Czytaj również:


3. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie - DZIEŃ I

3. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie - DZIEŃ III

Bartosz Chajdecki - wywiad-rzeka z kompozytorem




Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy!


Soundtracks.pl

© 2002-2024 Soundtracks.pl - muzyka filmowa.
Wydawca: Bezczelnie Perfekcyjni